Przeciwnicy Orbana znów wyszli na ulice

Kilka tysięcy ludzi po raz drugi miało protestować przeciwko ustawie medialnej. Skrzyknęli się na Facebooku

Publikacja: 27.01.2011 20:09

Przeciwnicy Orbana znów wyszli na ulice

Foto: AFP

Pierwsza demonstracja odbyła się 14 stycznia. Przed gmach parlamentu przyszło około 10 tysięcy ludzi. – To bardzo dużo. Zapowiedzieli na Facebooku, że nie odpuszczą i będą protestować, dopóki Orban nie zmieni ustawy. Chcą organizować takie manifestacje regularnie – mówi nam jeden z dziennikarzy z węgierskiego radia publicznego.

Gdy zamykaliśmy to wydanie „Rz”, demonstracja w Budapeszcie dopiero się zaczynała. Ale pierwszy raz przeciwnicy Viktora Orbana mieli manifestować także w kilku innych miastach.

Kim są protestujący? Na Facebooku twierdzą, że są zwykłymi obywatelami, i wręcz domagają się, by do ich protestów nie mieszali się politycy. Otwarcie mówią, że nie chcą, by ktokolwiek z socjalistyczno-liberalnej opozycji do nich dołączył.

– Poszedłbym pod parlament, ale z powodów rodzinnych nie mogę – mówił „Rz” Endre Bojtar, redaktor naczelny liberalnego tygodnika „Magyar Narancs”, który kilka tygodni temu – protestując przeciwko ustawie – wydrukował pustą pierwszą stronę swojej gazety.

Społecznościową inicjatywę „Milion za wolnością słowa na Węgrzech” na Facebooku poparło ponad 77 tysięcy ludzi. W tym czasie wzrosła też jednak popularność rządzącego Fideszu – z 33 do 34 procent.

[srodtytul]W środku Europy [/srodtytul]

Ustawa weszła w życie 1 stycznia, choć część jej zapisów będzie obowiązywała dopiero od 1 lipca. Których? Nawet dziennikarze dobrze tego nie wiedzą.

– Diabeł tkwi w szczegółach. A Fidesz sprytnie to wymyślił, bo wtedy Węgry nie będą już przewodzić UE. Dlatego na razie piszemy jak dotychczas. Żadnych problemów z tego powodu nie mieliśmy – mówi Bojtar.

Ustawa wciąż budzi ogromne emocje w UE, a krytykom pod adresem Węgier nie ma końca.

– Dlaczego zachodnia Europa nie protestowała, gdy w 2006 roku policja strzelała gumowymi kulami do Węgrów protestujących przeciw oszustwom rządu socjalistów? Nikogo to wtedy nie obchodziło, chociaż działo się to w środku Europy, a nie w Iranie – mówi „Rz” Zsolt Vakonyi, członek skrajnie prawicowego Jobbiku.

[srodtytul]Chodziło o biznes [/srodtytul]

Kilka dni temu Komisja Europejska wysłała list do Budapesztu. Wiceszefowa KE Neelie Kroes przedstawiła w nim swoje obiekcje, a Węgry dostały dwa tygodnie na wykazanie, że ustawa medialna jest zgodna z unijnymi standardami. Jeśli tego nie zrobią, czekają je kary.

– Udzielimy odpowiedzi na początku przyszłego tygodnia, przed terminem – zapowiedział w środę wicepremier i prawa ręka Viktora Orbana Tibor Navracsics.

Wcześniej premier osobiście zapewniał w Parlamencie Europejskim, że ustawa jest zgodna z europejskimi standardami. Obiecał jednak, że – jeśli zajdzie potrzeba – jest gotów ją zmienić. Również prezydent Pal Schmitt przekonywał Komisję Europejską, że wolność słowa dla Węgrów jest ważna.

Ustawa powołała do życia nową instytucję Radę ds. Mediów, która – co wytykają rządowi przeciwnicy – ma prawo nakładać kary grzywny na redakcje oraz domagać się od dziennikarzy ujawniania swoich źródeł informacji. Zwolennicy ustawy twierdzą jednak, że chcą bronić opinii publicznej, zwłaszcza dzieci, przed nieodpowiednimi treściami.

– W całym tym zamieszaniu tak naprawdę wcale nie chodzi o wolność słowa. Chodzi wyłącznie o biznes gospodarczy – kwituje Vakonyi. Tłumaczy, że jego kraj pierwszy w Europie wprowadził podatek bankowy. Zlikwidował też prywatne emerytury. Nie było to wygodne rozwiązanie dla zachodnich instytucji, które zainwestowały na Węgrzech.

– Niemieckie czy brytyjskie banki nie mogły przecież wyjść na ulice, krzycząc, że Orban wprowadza dyktaturę. Ale mogły wykorzystać do tego zachodnie media, które w większości są lewicowe lub liberalne – mówi.

Pierwsza demonstracja odbyła się 14 stycznia. Przed gmach parlamentu przyszło około 10 tysięcy ludzi. – To bardzo dużo. Zapowiedzieli na Facebooku, że nie odpuszczą i będą protestować, dopóki Orban nie zmieni ustawy. Chcą organizować takie manifestacje regularnie – mówi nam jeden z dziennikarzy z węgierskiego radia publicznego.

Gdy zamykaliśmy to wydanie „Rz”, demonstracja w Budapeszcie dopiero się zaczynała. Ale pierwszy raz przeciwnicy Viktora Orbana mieli manifestować także w kilku innych miastach.

Pozostało 87% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021