Pierwsza demonstracja odbyła się 14 stycznia. Przed gmach parlamentu przyszło około 10 tysięcy ludzi. – To bardzo dużo. Zapowiedzieli na Facebooku, że nie odpuszczą i będą protestować, dopóki Orban nie zmieni ustawy. Chcą organizować takie manifestacje regularnie – mówi nam jeden z dziennikarzy z węgierskiego radia publicznego.
Gdy zamykaliśmy to wydanie „Rz”, demonstracja w Budapeszcie dopiero się zaczynała. Ale pierwszy raz przeciwnicy Viktora Orbana mieli manifestować także w kilku innych miastach.
Kim są protestujący? Na Facebooku twierdzą, że są zwykłymi obywatelami, i wręcz domagają się, by do ich protestów nie mieszali się politycy. Otwarcie mówią, że nie chcą, by ktokolwiek z socjalistyczno-liberalnej opozycji do nich dołączył.
– Poszedłbym pod parlament, ale z powodów rodzinnych nie mogę – mówił „Rz” Endre Bojtar, redaktor naczelny liberalnego tygodnika „Magyar Narancs”, który kilka tygodni temu – protestując przeciwko ustawie – wydrukował pustą pierwszą stronę swojej gazety.
Społecznościową inicjatywę „Milion za wolnością słowa na Węgrzech” na Facebooku poparło ponad 77 tysięcy ludzi. W tym czasie wzrosła też jednak popularność rządzącego Fideszu – z 33 do 34 procent.