Decyzja sędziego z San Sebastian, który przeprowadzał rozwód kobiety w piątym miesiącu ciąży, ma charakter precedensowy. W myśl hiszpańskiego kodeksu cywilnego nienarodzone dziecko nie ma bowiem praw. Aby je nabyć, musi nie tylko przyjść na świat, ale przeżyć co najmniej 24 godziny po porodzie. Dopiero wtedy może zostać wpisane do rejestru stanu cywilnego.
W sprawie rozwodowej z San Sebastian wypowiedziała się już prokuratura. W piśmie, które cytują hiszpańskie gazety, przypomina, że zgodnie z artykułami 29 i 30 kodeksu cywilnego nienarodzone dziecko nie jest traktowane jako osoba, wobec czego nie może być przedmiotem postępowania sądowego.
Dlaczego sędzia zatwierdził prawo ojca do opieki nad „nieistniejącą osobą"? Prokuratura tłumaczy, że w myśl kodeksu „poczęty" może być uznany za „narodzonego", gdy działa to na jego korzyść. Tak jej zdaniem było w tym przypadku. Dla rodziców i dziecka, które ma przyjść na świat, dobrze się stało, że rozwód i prawa ojca zostały rozstrzygnięte jednocześnie.
Hiszpańscy obrońcy życia poczętego mogą wykorzystać werdykt z San Sebastion jako kolejny argument przeciw obowiązującej od lipca 2010 r. ustawie aborcyjnej, która pozwala kobietom na swobodne usuwanie ciąży w pierwszych 14 tygodniach (22 w razie zagrożenia dla życia lub zdrowia matki czy uszkodzenia płodu). Wcześniej aborcja była legalna wyłącznie w przypadku gwałtu, ciężkiego uszkodzenia płodu lub zagrożenia dla życia lub zdrowia matki.
Mimo to Hiszpania od lat wiodła prym w Europie pod względem liczby zabiegów. W 2009 r. dokonano ich aż 111 482. Z czego 98 proc. w klinikach prywatnych, z których wiele za odpowiednią opłatą było gotowych usunąć nawet bardzo zaawansowaną ciążę.