Na oficjalnej stronie internetowej Cubadebate można przeczytać, że to Amerykanie stoją za kolejną głodówką, którą prowadzi od ubiegłego piątku znany dysydent Guillermo Farinas, ubiegłoroczny laureat nagrody im. Sacharowa przyznawanej przez Parlament Europejski za obronę praw człowieka. Według Hawany rząd Stanów Zjednoczonych nakłania Kubańczyków do samobójstw „jako metody walki" w postaci strajków głodowych podejmowanych pod byle pretekstem i z byle powodu. W ten sposób Waszyngton próbuje szantażować władze Kuby i wywoływać oszczercze kampanie, których celem jest izolowanie wyspy i stwarzanie pretekstu do ingerowania w jej sprawy – czytamy na Cubadebate.
49-letni Farinas, który w zeszłym roku, dzięki 135 dniom głodówki, zmusił władze do uwolnienia większości więźniów politycznych, tym razem domaga się śledztwa w sprawie śmierci jego kolegi, opozycjonisty Juana Wilfreda Soto Garcii.
Soto był członkiem Centralnej Koalicji Opozycyjnej mającej siedzibę w oddalonym o około 300 km od Hawany mieście Santa Clara, gdzie mieszka również Farinas. Dwukrotnie siedział w więzieniu za działalność opozycyjną, którą prowadził od czasu, gdy skończył 17 lat. Zmarł 8 maja w miejscowym szpitalu w tajemniczych okolicznościach. Trzy dni wcześniej został zatrzymany w parku i zabrany na komisariat policji. Podejrzanie szybko go jednak uwolniono. Tego samego dnia dysydent zgłosił się do szpitala, ale nie został hospitalizowany. Przyjęto go dzień później, a po dwóch dniach zmarł. Jego znajomi twierdzą, że to efekt ciosu lub ciosów zadanych mu przez policjanta gumową pałką. Władze zapewniają, że 46-letni mężczyzna zmarł z powodu zapalenie trzustki, a opozycja próbuje wykorzystać jego śmierć do własnych celów.
Bliscy Soto, zdaniem Farinasa zastraszeni przez władze, odmawiają kontaktów z niezależnymi mediami, a w mediach reżimowych zaprzeczają informacjom o pobiciu. Siostra dysydenta miała powiedzieć, że policja pobiła jej brata, ale „mówienie prawdy nie przywróci mu życia". Sekcja zwłok nie wykazała śladów przemocy, ale trudno było spodziewać się innego wyniku, skoro wszyscy lekarze są na Kubie zatrudnieni przez państwo. 16 osób powiedziało prywatnie Farinasowi, że widziały, jak policja biła Soto, ale nie chcą o tym głośno mówić, bo obawiają się represji.
– Domagamy się postawienia w stan oskarżenia zabójców Soto – oznajmił Farinas. – Po drugie, żądamy oficjalnego oświadczenia, że uczestnicy pokojowych protestów nie będą już bici na ulicach – dodał. Jest świadomy, na jakie naraża się ryzyko. – Moje zdrowie jest już bardzo nadszarpnięte. Gotów jestem jednak, jak zawsze, ponieść skrajne konsekwencje, bo chodzi przecież o naszych towarzyszy walki. Nie możemy pozwolić, by traktowali nas jak bandytów – podkreślał.