Korespondencja z Brukseli
Do końca sierpnia przywódcy Francji i Niemiec mają przygotować propozycje wzmocnienia strefy euro. Pierwszy pomysł już się pojawił. Według francuskiego dziennika „Le Monde", zwykle dobrze poinformowanego, Herman Van Rompuy miałby zostać stałym przewodniczącym szczytów strefy euro. Dziennik informuje o pomyśle kilku krajów strefy euro, ale wyraźnie wskazuje na trop francuski. Pisze nawet, że to prezydent Nicolas Sarkozy będzie teraz przekonywał kanclerz Angelę Merkel, do tej pory niechętną jakimkolwiek próbom podnoszenia rangi strefy euro, czy to poprzez regularne spotkania jej przywódców, czy tworzenie nowych instytucji. Dodanie Van Rompuyowi drugiej funkcji (pierwsza to przewodniczenie Radzie Europejskiej gromadzącej przywódców wszystkich 27 państw UE) miałoby uspokoić obawy pani kanclerz. Bo przecież – przekonuje „Le Monde" – „Van Rompuy jest naturalnym łącznikiem między Europą 27 a 17 państwami strefy euro".
Taki pozornie naturalny wybór może jednak uderzyć w państwa spoza strefy euro.
– Formalizowanie strefy euro na szczeblu przywódców oznacza marginalizację państw nieposługujących się wspólną walutą. W dodatku nie ułatwia zarządzania strefą euro ani nie czyni jej bardziej transparentną – mówi „Rz" Piotr Kaczyński, ekspert Centre for European Policy Studies w Brukseli.
Do tej pory mówiono tylko o zacieśnieniu integracji poprzez lepszą koordynację polityki gospodarczej. Nie było mowy o jakichkolwiek instytucjach. Otoczenie Van Rompuya zapewniało polski rząd, że żadnej instytucjonalizacji nie będzie, celem jest tylko lepsza analiza zagrożeń kryzysowych. Pomysł nowych kompetencji dla Van Rompuya idzie tymczasem w przeciwnym kierunku. Po pierwsze, podnosi rangę strefy euro do poziomu politycznego – do tej pory jej jedyną instytucją jest eurogrupa, gromadząca ministrów finansów 17 państw. Po drugie, skoro jest poziom polityczny, to szczyty mogą być regularne. Do tej pory mówiono tylko o spotkaniach przywódców w sytuacjach nadzwyczajnych, jak na przykład w lipcu w celu ratowania Grecji. Wreszcie automatyczne uznanie szefa Rady Europejskiej za szefa strefy euro stwarza niebezpieczny precedens i może w przyszłości zamknąć osobom spoza strefy wspólnej waluty drogę do szefowania Radzie Europejskiej, najważniejszej unijnej instytucji.