Rok temu Władimir Putin otwierał drogę Chabarowsk–Czyta nazywaną przez rosyjskie media państwowe „ostatnim odcinkiem trasy międzykontynentalnej, łączącej Paryż z wybrzeżem Pacyfiku". Otwierał ją w putinowskim stylu – przejechał całą drogę za kierownicą nowo wyprodukowanego samochodu Łada Kalina, przy okazji promując osiągnięcia rosyjskiego przemysłu motoryzacyjnego.
Po roku od tej chwili miało miejsce inne show – wideokonferencja poświęcona rozwojowi dróg. Przebywający w Soczi premier łączył się z ministrami w Moskwie, z szefami okręgów, w których buduje się trasy i z placami budów.
Wszystko wyglądało pozytywnie aż do chwili, w której Putin połączył się z uczestnikami rajdu samochodowego Władywostok – Kaliningrad. Automobiliści właśnie przejechali otworzoną rok temu trasę i powiedzieli premierowi, że na niektórych jej odcinkach nie ma asfaltu, jest to po prostu droga gruntowa. – Jak to gruntowa?! – zdumiał się Władimir Władimirowicz. – Przecież dobrze pamiętam, że rok temu asfalt był wszędzie!
Losów zaginionego asfaltu nie potrafił wyjaśnić premierowi nikt. Próbował to uczynić minister transportu Igor Lewitin. Z jego słów wynikało, że trasę budowano 40 lat, i zaraz po ukończeniu trzeba było rozpocząć remont jej starszych odcinków. Z informacji ekspertów wynika jednak co innego: na niektórych odcinkach oddanych do użytku rok temu, asfalt zaczął pękać już po paru miesiącach.
– Jeszcze raz sam przejadę tą trasą! – zakończył ten niekontrolowany wątek wideokonferencji Putin. I zapowiedział, że w ciągu dziesięciu lat długość „dróg o współczesnych standardach" zostanie w Rosji podwojona.