– Jarosław postanowił zrezygnować z polityki i skupić się na działalności eksperckiej – tak tłumaczył "Rz" decyzję Romańczuka lider Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatol Lebiedźka. Dodał, że Romańczuk zrezygnował też z funkcji wiceprzewodniczącego ZPO.
45-letni Romańczuk był najbardziej znanym białoruskim politykiem o polskich korzeniach, należał do nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi. Do jego zadań jako wiceszefa ZPO należało utrzymywanie stosunków z zagranicą, opracowanie programów gospodarczych oraz strategii rozwoju partii.
– Po wyborach prezydenckich nie wykonywał swoich obowiązków – oświadczyło ZPO. Brak aktywności wynikał z tego, że po grudniowych wyborach prezydenckich został potępiony przez opozycję jako zdrajca. Za zdradę białoruska opozycja uznała telewizyjne wystąpienie Romańczuka, które wygłosił nazajutrz po brutalnie rozpędzonym przez milicję proteście opozycji w Mińsku przeciwko fałszerstwom w wieczór wyborczy 19 grudnia zeszłego roku. Romańczuk odczytał przed kamerami państwowej telewizji przygotowane przez służby oświadczenie, w którym odpowiedzialnością za zamieszki obarczył innych opozycyjnych kandydatów na prezydenta – Mikołę Statkiewicza, Witala Rymaszeuskiego oraz Andreja Sannikaua i jego żonę dziennikarkę Irynę Chalip.
Według Sannikaua, najgroźniejszego rywala Aleksandra Łukaszenki w wyborach, skazanego później na pięć lat więzienia, właśnie z powodu oświadczenia Romańczuka do aresztu KGB po wyborach trafiła jego żona. Chalip spędziła w celi kilka miesięcy. Jej wówczas trzyletnim synkiem Daniiłem pod nieobecność rodziców zaopiekowała się matka dziennikarki.
Romańczuk tłumaczył, że odczytał oświadczenie pod presją KGB, by wyciągnąć z aresztu szefa swojej partii Anatola Lebiedźkę. Na pytanie dziennikarzy, dlaczego wspomniał o żonie Sannikaua, odpowiedział, że nie ma pojęcia, dlaczego jej imię znalazło się w podsuniętym mu do odczytania tekście.