Korespondencja z Rzymu
Zażenowany sędzia wyjaśniał stronom, że nie może procedować, bo złożone przez strony dokumenty procesowe pożarły grasujące w archiwum szczury, a ściślej rzecz biorąc, szczególnie żarłoczna i bezczelna ich odmiana: szczur wenecki – wielki jak kot. Ten sam, który w XIV wieku zawlókł do miasta epidemię dżumy.
Prawnicy odtworzyli więc dokumenty i przekazali je sędziemu wraz z pułapką na szczury. Sędzia przyjął dar z wdzięcznością i zauważył, że w Wenecji szkolenia z deratyzacji powinny się stać częścią zawodowego wykształcenia prawników.
Następna rozprawa już w styczniu, a Włochy się śmieją, ale to śmiech gorzki, bo banalna sprawa sądowa toczy się już od 11 lat, przy czym procesujące się firmy już nie istnieją.
We Włoszech ciąganie się po sądach to sport narodowy ustępujący popularnością wyłącznie futbolowi. Niemniej jednak na pierwszą rozprawę z powództwa cywilnego trzeba tu przeciętnie czekać pięć lat. Sam proces trwa niemal trzy lata. Dla porównania, w Niemczech zabiera to zaledwie cztery i pół miesiąca. Jeśli chodzi o długość trwania procesów sądowych, Włochy są liderami Unii Europejskiej i biją na głowę takie kraje, jak Angola, Gabon i Gwinea Równikowa.