Z ostatnich sondaży wynika, że zdaniem 64 procent Włochów Berlusconi podkopuje zaufanie do ich kraju, dlatego powinien odejść. „Financial Times" apelował w sobotę do premiera: „W imię Boga i Włoch, odejdź!". Dziennik wyliczył, że rezygnacja szefa rządu znacznie (o 100 punktów bazowych) poprawi notowania włoskich papierów dłużnych.
Dwoje deputowanych z partii premiera Lud Wolności przeszło właśnie do opozycyjnej chadeckiej Unii Centrum. Oznacza to, że koalicja Lud Wolności – Liga Północna dysponuje już tylko 314 szablami w liczącej 630 deputowanych izbie. Jak zapewnia szef Unii Centrum Pier Ferdinando Casini, w najbliższym czasie dojdzie do dalszych transferów, nawet kilkunastu. Sześcioro deputowanych z partii Berlusconiego w liście otwartym domaga się, by premier ustąpił, otwierając drogę nowemu centroprawicowemu rządowi opartemu na nowej większości, właśnie z udziałem chadeków. Casini mówi, że poświęci się dla ojczyzny.
Berlusconi na razie twierdzi, że nie ustąpi, a media i komentatorzy rozpisują najróżniejsze scenariusze. Za kulisami trwa gorączkowy handel. Opozycja kusi rozczarowanych i oportunistów Ludu Wolności pewnymi miejscami na swoich listach w następnych wyborach. Berlusconi usiłuje podobnymi argumentami przekonać wahających się we własnych szeregach, szukając jednocześnie wsparcia ugrupowań niezależnych, szczególnie radykałów.
O rezultatach tych zabiegów przekonamy się już we wtorek, gdy Izba Deputowanych będzie głosować nad absolutorium budżetowym. To pierwsza szansa opozycji i rozczarowanych, by obalić rząd. O tym, jak głosować, zdecydują w ostatniej chwili. Na razie mowa jest o wstrzymaniu się od głosu, bo nie ma powodów, by odrzucić absolutorium. Przeważa opinia, że we wtorek odbędzie się próba generalna przed głosowaniem za dwa tygodnie nad ustawą, w której rząd przełoży na konkrety obietnice złożone przez Berlusconiego w ostatni piątek, podczas szczytu G20 w Cannes (zmniejszenie długu publicznego, likwidacja deficytu budżetowego w 2013 roku, reforma systemu emerytalnego, prywatyzacje). To głosowanie połączone będzie z wotum zaufania.
Nawet zdaniem sprzyjających Berlusconiemu komentatorów i mediów rząd nie ma szans, by przetrwać. Zresztą dla wszystkich jest jasne, że nie sposób rządzić, szukając wsparcia poza własną koalicją przed każdym głosowaniem. Berlusconi, choć zapowiada walkę, może w obliczu nieuniknionej klęski sam ustąpi w zamian za szerokie poparcie dla niezwykle ważnej ustawy, decydującej o tym, jak Włochy będą walczyć z kryzysem. Wówczas centroprawica pozostałaby przy władzy. Na razie jednak zgodnie z oficjalnym stanowiskiem obozu Berlusconiego i Ligi Północnej, jeśli rząd otrzyma wotum nieufności, należy rozpisać wybory. Prezydent Giorgio Napolitano powinien najpierw spróbować stworzyć nową większość w ramach obecnego parlamentu, którego kadencja wygasa w 2013 roku.