Chrześcijaństwo prześladowane w Sudanie - bp Macram Gassis

Biskup Macram Gassis, diecezja El Obeid w Sudanie

Publikacja: 13.11.2011 18:45

Chrześcijaństwo prześladowane w Sudanie - bp Macram Gassis

Foto: ROL

Wczoraj obchodziliśmy Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym. Jak to jest być chrześcijaninem w Sudanie?

Bp Macram Gassis:

To wielki przywilej i łaska, aby służyć Bogu i głosić Jezusa, ale jednocześnie wielkie wyzwanie. Bycie chrześcijaninem w kraju, którego tak zwany rząd – bo nie jest to prawdziwy rząd, lecz raczej islamistyczna junta – usiłuje wykorzenić chrześcijaństwo i całą afrykańską kulturę, to krzyż, który musimy nieść. Sudańscy chrześcijanie to obywatele drugiej kategorii, którzy skazani są na wyzysk, a nawet niewolnictwo. Nie mają szans na edukację ani dobrą pracę. Mogą się parać jedynie najprostszymi zajęciami, których nikt inny by się nie podjął. Właściwie niemożliwe jest postawienie nowego kościoła. Tymczasem meczety buduje się wszędzie – są np. w każdym ministerstwie. Rząd mówi, że tak powinno być, bo muzułmanie są większością.

Konferencja biskupów sudańskich wydała wczoraj oświadczenie, że w tym kraju znów może dojść do wojny domowej. Czyli uzyskanie niepodległości przez Sudan Południowy nie przyniosło końca konfliktu?

Otóż to. Europa i Zachód myślą, że skoro Sudan Południowy odłączył się od północy, wszystko jest w porządku. Owszem, na południu jest pokój. Ale w środkowym Sudanie – w Górach Nubijskich, w prowincji Nil Błękitny, w regionie Abyei – ludzie wciąż giną. Codziennie islamistyczne milicje napadają na wioski, mordując i gwałcąc, a kościoły, szpitale i szkoły są bombardowane.

Dlaczego?

Ludzie giną dlatego, że są chrześcijanami, ale przede wszystkim dlatego, że urodzili się czarni. Czy to ich wina, że są czarni? Zabijani są też nubijscy muzułmanie, bo mają swoje tradycje, bo są zbyt „afrykańscy" – jedzą wieprzowinę i piją lokalne piwo. To nic innego jak czystki etniczne. Chciałbym wykrzyczeć to na wszystkie strony świata: podczas gdy my rozmawiamy, w regionie Nuba dochodzi do katastrofy!

Do tego dochodzi spór o ropę.

Zgadza się. Stąd bierze się okupacja i mordy w bogatym w złoża naftowe regionie Abyei położonym między północą a południem. Już teraz mamy tam ponad 100 tysięcy uchodźców. Tak samo było z Darfurem, gdzie doszło do ludobójstwa. Na czym skończy się chciwość tego krwawego reżimu? Bóg raczy wiedzieć.

Czy Wasza Ekscelencja widzi szansę na pokój?

Wielu ludzi mnie o to pyta, ale kiedy mówię, że tak, tylko się uśmiechają sarkastycznie, jakby patrzyli na wariata. A jednak – jak mówi Jezus w Ewangelii: „Kto od miecza wojuje, ten od miecza zginie". I tak będzie z reżimem w Chartumie. Nie będzie trwał wiecznie, a krew, którą przelał, okaże się dla niego przekleństwem. Żołnierze wysyłani przez rząd, aby atakować wioski, robią to dla pieniędzy i wygodnego życia – nie dlatego, że tak chcą. Jeśli więc pieniądze się skończą, dojdzie do rebelii. Tymczasem ci, którzy bronią się przed wojskami z Chartumu, walczą o dobrą sprawę. I nie poddadzą się, dopóki nie osiągną celu. Aby zapanował pokój, ludzie muszą zaakceptować jedność w różnorodności. Tymczasem rządząca junta chce arabizacji i islamizacji. Były premier Sudanu powiedział mi kiedyś, że chce, aby czarni Sudańczycy zostali wchłonięci przez arabską północ. A więc pozbawieni kulturowych i religijnych korzeni, swoich tradycji i swojego języka. Jak jednak pokazuje przykład Sudańczyków z południa – którzy cieszą się obecnie wolnością – pokój jest możliwy.

Czy Kościół robi coś, aby do pokoju doprowadzić?

Kościół katolicki jest dla ludzi jedyną ostoją, pomocą i namiastką normalności, która im została. Wszystkie organizacje pozarządowe uciekły, gdy zaczął się konflikt. A Kościół nie opuścił swoich wiernych. Jest jedyną nadzieją dla tych ludzi. Dość powiedzieć, że w szpitalu – chyba jedynym działającym w regionie – prowadzonym przez siostry leczeni są też żołnierze rządowi, którzy przyjechali, aby zabijać. To dla mnie prawdziwy znak chrześcijańskiej miłości. Co więcej, Kościół jest schronieniem nie tylko dla chrześcijan. Jesteśmy pasterzami i jesteśmy odpowiedzialni również za muzułmanów.

Jak Polacy mogą pomóc prześladowanym Sudańczykom?

Kiedy wyjeżdżałem, moi wierni mówili mi: księże biskupie, niech ksiądz powie Polakom, że tu cierpimy i walczymy o wolność. Przyjechałem właśnie tutaj nie bez powodu. Przyjechałem do Polski, która przeżyła wojnę, walczyła przez długie lata o swoją wolność i która stworzyła „Solidarność". A Sudanowi potrzebna jest teraz właśnie solidarność. Solidarność oznacza zjednoczenie w modlitwie, troszczenie się o siebie, ale oznacza też dzielenie się tym, co mamy.

— rozmawiał Oskar Górzyński

Sudańczyków można wspomóc, wysyłając SMS RATUJE pod numer 72405 – koszt 2 zł (2,46 zł z VAT).

Wczoraj obchodziliśmy Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym. Jak to jest być chrześcijaninem w Sudanie?

Bp Macram Gassis:

Pozostało 97% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021