Korespondencja z Grodna

O rzekomych agresywnych planach Polski informowały w środę białoruskie media opozycyjne, powołując się na wystąpienie szefa Sztabu Generalnego Rosji z listopada zeszłego roku. Generał Nikołaj Makarow podczas prezentacji zagrożeń zewnętrznych miał przedstawić mapkę, z której wynikało, że roszczenia terytorialne do Rosji zgłaszają Norwegia, Finlandia, Estonia, Niemcy i Litwa (te dwa ostatnie kraje do obwodu kaliningradzkiego). Polska nie zagraża Rosji, ale chce odebrać zachodnie terytoria Białorusi.

Sensacyjna informacja pojawiła się na witrynie Regionby.org.  Z kolei gazeta internetowa „Telegraf" przypomniała, że prezydent Aleksander Łukaszenko we wrześniu oskarżył Polaków, iż śnią o odzyskaniu Kresów Wschodnich i marzą, by granica Polski przebiegała pod Mińskiem. Ambasador Białorusi w Warszawie Wiktor Gajsionok został wezwany na dywanik do polskiego MSZ, który uznał oświadczenie Łukaszenki za prowokację. Rzecznik białoruskiego MSZ Andrej Sawinych zarzucił polskim elitom rządzącym wrogi stosunek do Białorusi. – Istnieje masa dowodów na to, że strona polska ingeruje bardzo aktywnie i oddziałuje na wewnętrzne procesy polityczne na Białorusi – mówił.

O tym, że na Białorusi i w Rosji temat rzekomego zagrożenia ze strony Polski jest wciąż aktualny, świadczą przeprowadzane regularnie białorusko-rosyjskie manewry („Zachód 2009", „Tarcza Związku 2011"). Szykowane są kolejne – „Zachód 2013". Scenariusze zakładają obronę przed zewnętrzną agresją.

Rosyjski ekspert wojskowy Aleksander Golc uważa, że doszło do „nadinterpretacji" tego, co miał na myśli generał Makarow. – Rosyjska armia nie jest gotowa do zbrojnego konfliktu z krajami NATO, a o nie w tej prezentacji chodziło – powiedział „Rz".