Kadencja obecnego Sejmu upływa w październiku, ale przewodnicząca parlamentu Irena Degutien? zaproponowała przeprowadzenie wyborów już w lipcu. Kryzys w koalicji rządzącej, w skład której wchodzą konserwatyści oraz dwie liberalne partie, nastąpił, gdy minister spraw wewnętrznych

Raimundas Palaitis z Liberalnego Związku Centrum zdymisjonował kierownictwo Służby ds. Zwalczania Przestępstw Finansowych (FNTT), dyrektora Vitalijusa Gailiusa i jego zastępcę Vytautasa Girżadasa. Oskarżył ich o dopuszczenie do przecieku poufnej informacji na temat bankructwa banku Snoras.

Zdymisjonowani oficerowie twierdzą z kolei, że padli ofiarą ministra, ponieważ prowadzili dochodzenie przeciwko firmom sponsorującym jego partię. Litewskie media informują, że firmy sponsorujące liberałów wygrały w ciągu ostatnich lat przetargi o łącznej wartości kilku miliardów litów. Najwięcej w branżach, które są pod kuratelą ministerstw, na czele których stoją politycy z partii liberalnych.

Premier Andrius Kubilius i zarazem lider partii konserwatystów stanął w obronie zdymisjonowanych funkcjonariuszy i zażądał dymisji szefa MSW. Polityczny kryzys jeszcze zaogniła prezydent Dalia Grybauskait?, która nieoczekiwanie stanęła w obronie Palaitisa. Wcześniej ostro wypowiadała się przeciwko korupcji i rządzącym Litwą klanom oligarchicznym. Propozycję konserwatystów przeprowadzenia przedterminowych wyborów popierają opozycyjne partie socjaldemokratów, Partia Pracy oraz ugrupowanie Porządek i Sprawiedliwość.

Zdaniem socjologów wybory przeprowadzone w lipcu mogą mieć bardzo niską frekwencję. Jak powiedziała Ain? Ramonait? z Instytutu Stosunków Międzynarodowych w Wilnie, „wygrają te partie, które mają stabilny i zdyscyplinowany elektorat. Przegrają nowe partie, dopiero wkraczające na polityczną arenę".