Pakt fiskalny UE jest nielegalny, wiąże bowiem Niemcy na wieczność z Unią Europejską – taką tezę stawiają niemieccy postkomuniści z ugrupowania Die Linke (Lewica). Na wieczność, bo paktu fiskalnego nie będzie można wypowiedzieć. Postkomuniści są też przekonani, że zobowiązania wynikające z paktu są nie do pogodzenia z suwerennym prawem niemieckiego parlamentu do stanowienia o wydatkach państwowych.
Z tych powodów Lewica zapowiada skargę w Trybunale Konstytucyjnym. W opinii ekspertów ma ona znikome szanse powodzenia. Jednak do paktu fiskalnego ma zastrzeżenia wielu deputowanych z praktycznie wszystkich frakcji reprezentowanych w Bundestagu.
Wszystko to dzieje się na kilka tygodni przed ratyfikacją paktu fiskalnego w obu izbach niemieckiego parlamentu. Zarówno w Bundestagu, jak i w Bundesracie wymagana jest większość dwóch trzecich głosów. Rządowi trudno będzie uzyskać takie poparcie.
Widać to było już wczoraj, podczas pierwszej debaty nad paktem i Europejskim Mechanizmem Stabilności. Opozycja zarzucała rządowi żonglowanie liczbami w celu zaciemnienia obrazu dotyczącego wysokości zaangażowania się Niemiec w programy pomocowe. Po zgodzie kanclerz Angeli Merkel na podwyższenie środków będących do dyspozycji EMS do wysokości 740 mld euro nie wiadomo do końca, jakie wynikną z tego konsekwencje dla Niemiec.
Do tej pory mowa była o211 mld euro z tytułu wkładu w tymczasowy fundusz pomocowy EFSE. Wraz z rychłym uruchomieniem EMS na Niemcy przypada dodatkowo168 mld euro w postaci gwarancji kredytowych oraz 22 mld gotówki, którą trzeba będzie wnieść do funduszu. Jako że EFSE ma działać równolegle z EMS, ogólne zobowiązania Niemiec sięgają kwoty 401 mld euro. Media dokonują swych własnych wyliczeń, z których wynika, że na każdego obywatela przypada 3,7 – 4,5 tys. euro z tytułu zobowiązań rządowych. Zdecydowana większość Niemców nie akceptuje szczodrości rządu. A za kilkanaście miesięcy odbędą się wybory do Bundestagu.