– Moja prywatna sprawa dzieli mój ukochany naród. Moim obowiązkiem jest zrezygnować z urzędu prezydenta – oświadczył Pal Schmitt. Owa prywatna sprawa znana jest od miesięcy obywatelom. Chodzi o plagiat, którego Schmitt dopuścił się 20 lat temu w pracy doktorskiej pt. "Analiza programów igrzysk olimpijskich w czasach nowożytnych". Przepisał 180 z 250 stron. Najwięcej czerpał z pracy jednego z naukowców bułgarskich.
– Dymisja prezydenta nie ma żadnego znaczenia politycznego poza szkodą, jaką przynosi wizerunkowi Węgier – tłumaczy "Rz" Peter Balazs, były szef węgierskiego MSZ.
Sprawa stała się głośna z początkiem roku, gdy na jednym z portali pojawiły się pierwsze informacje na temat plagiatu w wykonaniu prezydenta, niegdyś znanego szermierza, dwukrotnego złotego medalisty olimpijskiego. Pal Schmitt zignorował te informacje, mając pełne poparcie premiera Viktora Orbana. W atmosferze narastającej konfrontacji między opozycją a rządem Fideszu sprawa plagiatu wykroczyła poza sferę prywatności. Prezydent jeszcze w niedzielę twierdził, że celem jego krytyków jest oczernianie kraju, bo sprawa nie ma nic wspólnego z piastowanym przez niego urzędem. Kilka dni wcześniej, gdy uniwersytet w Budapeszcie pozbawił go tytułu naukowego, twierdził, że nie ustąpi ze stanowiska, bo nie widzi związku między swym postępowaniem przed laty a funkcją prezydenta.
Zmienił zdanie, uznając zapewne, że Węgry mają zbyt wiele problemów do rozwiązania. Rząd jest krytykowany w kraju i za granicą za wiele reform i zmiany w systemie prawnym umożliwiające m.in. kontrolę rządu nad bankiem centralnym. Schmitt został wybrany na prezydenta przez parlament prawie dwa lata temu głosami deputowanych Fideszu.
Wielu z nich nie kryło jednak niezadowolenia, bo Schmitt w czasach komunistycznych był wysokim rangą działaczem sportowym. Przez 20 miesięcy prezydentury podpisał bez sprzeciwu ponad 360 ustaw uchwalonych z inicjatywy rządu Orbana.