Andrzej Pisalnik z Grodna
Białoruska telewizja poinformowała w środę, w głównym wydaniu wiadomości, że opozycja wprost zasypała urzędników w Brukseli prośbami o zadanie maksymalnie bolesnych ciosów białoruskiej gospodarce. Jako przykład dziennikarze przytoczyli oświadczenie Wiktara Iwaszkiewicza. Opozycjonista wezwał kraje Unii Europejskiej do rezygnacji z importu białoruskich produktów naftowych. W ten sposób – orzekli autorzy materiału – opozycjonista chciał odebrać pracownikom rafinerii i ich rodzinom środki do życia.
Oświadczeniem Iwaszkiewicza poczuła się osobiście dotknięta jedna z pracowniczek zakładów przetwórstwa ropy w Mozyrzu (obwód homelski) Maryna Cyblienka. Skierowała do sądu w Mińsku pozew, w którym zażądała od opozycjonisty rekompensaty za poniesione przez nią straty moralne. Swoje cierpienia wyceniła na 500 tysięcy rubli białoruskich, czyli około 170 złotych.
Natychmiastowym skutkiem wystąpienia Maryny Cyblienki na drogę sądową przeciwko opozycjoniście była decyzja o zakazaniu Wiktarowi Iwaszkiewiczowi opuszczania Białorusi.
– Nie mam pojęcia o żadnym pozwie ani o żadnym zakazie – oświadczył dziennikarzom zdumiony opozycjonista. Jest przekonany, że pracownica rafinerii w Mozyrzu padła ofiarą nacisków i manipulacji ze strony władz i administracji przedsiębiorstwa. Zdaniem Iwaszkiewicza propagandowe wykorzystanie absurdalnego pozwu jest nawiązaniem do radzieckich metod przeciwstawiania krytyków władzy klasie robotniczej.