Zdaniem świadków w nocy z soboty na niedzielę liczący kilkaset osób tłum podłożył ogień pod kościół, w którym gromadzili się pochodzący z południa kraju chrześcijanie. Ognia nie udało się ugasić i budynek doszczętnie społonął.
Atak może być efektem sporów między Sudanem (ze stolicą w Charumie) i zamieszkiwanym przez chrześcijan i animistów Sudanem Południowym, który ogłosił niepodległość w lipcu 2011 r. Oba kraje spierają się od tamtej pory o zyski z ropy, bo na południu są jej złoża, ale to północ dysponuje infrastrukturą umożliwiającą eksport surowca. Zarzewiem konfliktu jest też przebieg granicy.
Od kilku miesięcy oba kraje stoją na krawędzi wojny. W zeszłym tygodniu wojska Sudanu Południowego zajęły sporne miasteczko Heglig. Władze w Chartumie twierdzą, że odbiły miejscowość i odparły kolejny atak na miasto Talode.
Wiceprezydent Ali Osman Taha odrzucił apele o umieszczenie na spornym obszarze wojsk rozjemczych i zapowiedział, że jego rząd po obliczeniu strat wyrządzonych przez atak z Południa będzie się domagał odszkodowania.
Podział Sudanu był efektem zawartego sześć lat wcześniej porozumienia pokojowego, które zakończyło trwającą dwie dekady wojnę domową między muzułmanami a wyznawcami innych religii z Południa. Jej pozostałością jest pół miliona chrześcijanskich uchodźców na północy, którzy padają teraz ofiarą napięć między dwoma Sudanami.