Korespondencja z Brukseli
W czwartkowy wieczór, 28 czerwca, Włochy miały dwóch bohaterów ochrzczonych mianem Super Mario. Balotelli rozniósł Niemców w półfinale Euro 2012 na warszawskim Stadionie Narodowym, a premier Monti pokonał Angelę Merkel na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli.
Przekonanie o dominacji włoskiego futbolu utrzymało się trzy dni, do momentu upokarzającej klęski w finale z Hiszpanią. Wiara w realność osiągnięć Montiego trwała trochę dłużej, prawie do momentu, gdy w ostatni czwartek agencja Moody's ogłosiła obniżenie ratingu Włoch do poziomu już tylko dwa szczeble powyżej śmieciowego.
– Entuzjastyczna reakcja rynków po szczycie UE była zdecydowanie przesadzona. Faktycznie w sprawie ważnej dla Włoch, czyli ceny ich długu, nic nowego nie ustalono – mówi „Rz" Paolo Manasse, profesor ekonomii na Uniwersytecie Bolońskim. Już kilka dni po szczycie ekonomista przewidywał, że pozorne zwycięstwo premiera może się szybko przerodzić w równie przykre doświadczenie jak finał z Hiszpanią.
Monti wyprosił od przywódców strefy euro oświadczenie o możliwych interwencjach funduszu ratunkowego strefy euro ESM na rynku wtórnym długu. W teorii powinno to uspokoić inwestorów. Bo jeśli ESM może skupować obligacje, to znaczy, że może podtrzymywać ich cenę, chroniąc emitenta – w tym przypadku Włochy – przed groźbą nadmiernego wzrostu rentowności.