Wystawili na nią Amerykę Obamy twórcy niskobudżetowego filmu, który przedstawia proroka Mahometa w sposób obraźliwy dla muzułmanów. Zaczęło się we wtorek 11 września w Egipcie, potem była Libia, gdzie w nocy z wtorku na środę został zabity amerykański ambasador. A wczoraj Jemen. Wszędzie tam doszło do gwałtownych protestów pod placówkami dyplomatycznymi USA. To kraje, w których rozpoczęte na początku ubiegłego roku rewolucje doprowadziły do obalenia dyktatorów. Ale na takich się zapewne nie skończy. Nawoływania do podobnych wystąpień słychać było z wielu krajów muzułmańskich – od Afganistanu po Kuwejt.
W jemeńskiej stolicy, Sanie, wczoraj zaczęło się od ulicznej manifestacji, na której domagano się ukarania twórców filmu i wznoszono antyamerykańskie hasła. Setki demonstrantów dotarły pod ambasadę USA, ufortyfikowany gmach na przedmieściach stolicy. Informacje na temat tego, czy jakaś grupa wdarła się na teren ambasady, były sprzeczne. Chińska agencja Xinhua wspominała o co najmniej jednej ofierze śmiertelnej zajść pod amabasadą. Jemeńska policja opanowała tłum i nie dopuściła do prawdziwego ataku na placówkę.
– To w ogóle nie był atak, jak na konsulat w Bengazi, gdzie zginął amerykański ambasador – mówi „Rz" Faradż al Arami, bibliotekarz w Amerykańskim Instytucie Studiów Jemeńskich. Jego gmach mieści się z dala od ambasady, w centrum stolicy. Al Arami nie obawia się ataku na instytut. – Antyamerykańskie nastroje w Sanie nie są takie silne, znacznie gorzej jest na zamieszkanej przez szyitów Północy.
Jego zdaniem w Jemenie słabnie także al Kaida, oskarżana przez niektórych o podsycanie antyamerykańskich wystąpień. Jeszcze dwa lata temu tutejsza al Kaida była najniebezpieczniejszym odłamem tej organizacji na całym świecie. Zasilali ją fundamentaliści, którzy uciekli z miejscowych więzień, a przywódcami zostali byli więźniowie Guantanamo. Tu powstał plan wysadzenia amerykańskiego samolotu w Boże Narodzenie 2009 roku (całe szczęście terroryście nie udało się odpalić bomby przemyconej na pokład). Także tu ukrywał się wróg publiczny Ameryki numer 1 – urodzony w Stanach charyzmatyczny duchowny Anwar Awlaki. Przez te dwa lata Awlaki i wielu przywódców al Kaidy zostało zabitych przez amerykańskie samoloty bezzałogowe lub jemeńską armię. Kilka dni temu skuteczne okazało się polowanie na wiceszefa organizacji w Jemenie Saida asz Szihriego.
Film, który sprowadził kłopoty na dyplomację USA, przedstawia proroka Mahometa jako nierozgarniętego kobieciarza. Oburzył prawie wszystkich muzułmanów. Charakterystyczne są reakcje w stosunkowo liberalnej Tunezji. Sprzeciw wobec obrażania Mahometa wyrażały także partie świeckie. Rządząca islamistyczna partia Nahda przypomniała, że zabijanie w imię religii jest niedopuszczalne.