Izraelski atak na Iran nie jest nieuzasadniony. Nie będzie jednak rzeczą mądrą – te słowa szefa resortu obrony Thomasa de Maiziera zaskoczyły uczestników berlińskiej konferencji poświęconej dialogowi izraelsko-niemieckiemu.

Żaden z polityków tej rangi w Europie nie wypowiadał się publicznie, w tak zdecydowany sposób wspierając rosnące w Izraelu przekonanie, że jedynie atak na instalacje nuklearne jest w stanie zapobiec dalszemu rozwijaniu przez Iran programu nuklearnego. Słowa ministra skrytykowano ostro na  konferencji i to przy czynnym udziale niektórych delegatów z samego Izraela.

– To, co powiedział de Maiziere, jest, mówiąc delikatnie,  głupotą – przekonuje „Rz" prof. Hajo Funke z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Jego zdaniem minister obrony w sposób całkowicie błędny zinterpretował słowa kanclerz Angeli Merkel o tym, że bezpieczeństwo Izraela jest częścią niemieckiej racji stanu. Wywołały swego czasu debatę, jak daleko sięgają zobowiązania Niemiec wobec państwa żydowskiego w wypadku gdyby się okazało, iż znajduje się ono w niebezpieczeństwie. Jak twierdzi prof. Funke, izraelski atak na Iran wywołałby  zmasowany ostrzał Tel Awiwu i innych miast przez Hezbollach z Libanu.

Sprawa ta była w ostatnich miesiącach przedmiotem debaty wywołanej przez poemat noblisty Güntera Grassa, w którym pytał, czy   mocarstwo atomowe Izrael naraża na szwank i tak już chwiejny pokój na świecie i ostrzegał przed „wymazaniem z powierzchni ziemi narodu irańskiego" przez państwo żydowskie. Grass otrzymał tysiące listów wspierających jego stanowisko, ale został zmieszany z błotem przez swych krytyków. Jego dość dyletancka próba krytyki poczynań Izraela była jednak wyrazem znaczącej zmiany postawy Niemców wobec państwa żydowskiego. Większość społeczeństwa (ok. 60 proc.) jest zdania, że kilkadziesiąt lat po wojnie i tragedii Holokaustu Niemcy nie mają szczególnych zobowiązań wobec Izraela. Opinię taką podziela trzy czwarte młodych Niemców.

– Minister de Maiziere twierdzi, że atak na Iran byłby uzasadniony, uznając tym samym jego legalność z punktu widzenia prawa międzynarodowego – tłumaczy „Rz" Sylke Tempel z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP). Tymczasem trwa na ten temat spór i nie brak opinii, że jest wręcz przeciwnie.