Warszawa, jak ujawniono w ubiegłym tygodniu, wysłała deklaracje podatkowe do przeciwników białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki. Były one łatwo rozpoznawalne dzięki logo polskiego rządu na kopercie. Opozycjoniści dostawali z Polski małe sumy by móc wziąć udział w konferencji.  Do tego pewien współpracownik polskiego MSZ w internecie ujawnił szczegółowe informacje o pomocy białoruskiej opozycji.

Obrońcy praw człowieka w Mińsku obawiają się teraz że, ze względu na „finansowanie z zagranicy" zostaną oskarżeni. Raz miała już miejsce sytuacja, kiedy informacje polskich i litewskich urzędników zostały wykorzystane przez reżim Łukaszenki przeciw opozycjonistom. Mińsk zapytał Warszawę i Wilno  czy obrońca praw człowieka Aleś Bialacki ma u nich konta. Polska i Litwa usłużnie podesłały żądane informacje. Na tej podstawie białoruski sąd skazał w sierpni Bialackiego na cztery i pół roku łagru za „ukrywanie dochodów".