Gdy 12 listopada zeszłego roku Silvio Berlusconi składał rezygnację i było jasne, że zastąpi go mianowany przez prezydenta Giorgia Napolitano dystyngowany profesor ekonomii, Włosi tańczyli z radości na ulicach. Kryzys obnażył bowiem wszystkie słabości Italii: niewydolną, kosztowną machinę administracyjną i polityczną, powszechną korupcję, plagę oszustw podatkowych, a przede wszystkim ogromny dług publiczny. Kredyt stał się marzeniem ściętej głowy, wzrosło bezrobocie, a kraj pogrążył się w recesji. Śmiertelnie skłóceni politycy nie potrafili stawić czoła zagrożeniu.
Stąd bardziej brytyjski niż włoski, spokojny i zdystansowany Monti, antyteza swego poprzednika, okrzyknięty został zbawcą narodu. Wielki entuzjazm wywołało mianowanie ministrami wybitnych ekspertów z profesorskimi tytułami, choć złośliwy naród natychmiast przezwał tę ekipę „gabinetem kujonów". Atmosfera w kraju poprawiła się, bo z mediów znikły wykrzywione nienawiścią twarze odstawionych na boczny tor polityków. Poza tym, co mile połechtało włoską dumę narodową, na światowych salonach od Waszyngtonu przez Brukselę po Berlin Monti przyjęty został z niebywałą rewerencją.
Dziś jest inaczej. Monti cieszy się co prawda wsparciem 43 procent Włochów, ale tylko 15 procent chciałoby, żeby nimi rządził po wiosennych wyborach. Szczególnie prawicowe media szydzą, że reformy, oszczędności i cięcia profesorskiej ekipy Montiego „wymyśliłby również tępy księgowy". Robiący niesłychaną karierę polityczną komik Beppe Grillo (20 proc. wsparcia), przezwał premiera Rigor Montis, trawestując łacińską nazwę pośmiertnego stężenia.
Coraz liczniejsza armia krytyków zarzuca, że Monti zamordował kulejącą gospodarkę i pogłębił recesję, bo wyprowadzając na prostą finanse państwa, podniósł podatki i akcyzy, dokonał szeregu bolesnych cięć budżetowych, natomiast nie zrobił niemal nic, by obniżyć koszty funkcjonowania polityki i administracji. Poza tym coraz częściej pojawiają się teorie spiskowe, według których Monti jest agentem potężnych grup interesu, działa zgodnie z ustaleniami ze spotkań think-tanków Bildersberg Grup i Trilateral Commision, a na sercu leży mu bardziej dobro UE, przede wszystkim Niemiec i Francji, niż Włoch.
Faktycznie Włochom żyje się coraz trudniej. Za Montiego wzrosło bezrobocie o 2,5 proc., a dług publiczny o 90 mld euro (do 2 bilionów). Ale krytycy na ogół zapominają, że Monti wprowadził reformę emerytalną, zliberalizował anachroniczne prawo pracy, a przede wszystkim zbilansował finanse państwa, czym odbudował zaufanie do Italii. Dzięki temu, co przekłada się na grube miliardy euro, spadły koszty obsługi długu. Poza tym wiele z wdrażanych reform (jak choćby dygitalizacja administracji publicznej) przyniesie odczuwalny skutek za kilka lat, a na przeszkodzie znaczącego obniżenia kosztów administrowania państwem i funkcjonowania polityki stanął porażający egoizm polityków.