W sobotę połączonym wojskom francuskim i malijskim udało się zająć ważne miasto Gao. Przeczesywanie miasta trwało całą noc z soboty na niedzielę. Mer Gao, Sadou Diallo, już powrócił z Bamako do siedziby zarządu miasta. Równocześnie żołnierze ruszyli na Timbuktu. Dotarli do niego już w sobotę wieczorem i nie trafili na opór ze strony islamistów. W niedzielę informowano, że Timbuktu jest stopniowo zajmowane. – To delikatna sprawa, nie sposób tak po prostu zaatakować – cytowała agencja Reuters anonimowego przedstawiciela wojsk malijskich.

Timbuktu jest prawdziwym labiryntem ulic i meczetów. W 1988 r. zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a w czerwcu 2012 r. na kolejną listę – miejsc światowego dziedzictwa w niebezpieczeństwie. Islamiści po zajęciu miasta zniszczyli jedną ze świątyń, a następnie ogłosili, że zniszczą wszystkich 13 sufickich (odłam islamu) mauzoleów i cmentarzy. Ich zdaniem są one przykładami bałwochwalstwa, muszą więc zostać zlikwidowane. Wojska rządowe i Francuzi chcieli więc z jednej strony uchronić się przed kryjącymi się w Timbuktu islamistami, a z drugiej – starać się, by podczas walk nie doszło do zniszczenia kolejnych obiektów.

Islamiści wycofali się na północ, usiłując chronić się przed niszczącymi nalotami francuskiego lotnictwa. Tymczasem do Mali docierają siły afrykańskie, łącznie 7700 żołnierzy. Opóźnienie wynikło z przyczyn logistycznych, w tym braku samolotów. Podczas wczorajszego szczytu Unii Afrykańskiej w Addis Abebie ustępujący przewodniczący Thomas Boni Yayi, prezydent Beninu, skrytykował państwa Afryki za zbyt wolne działanie. – Jak to może być, że gdy zagrożone są fundamenty naszego kontynentu, Afryka, choć ma środki do obrony, czekała? – pytał.