– Celowa kampania dyskredytacji Kościoła sprzyja rozwojowi uczucia sztucznego gniewu i oburzenia, który nabiera już dzisiaj cech pogromu – te słowa arcybiskupa Gerharda Ludwiga Müllera, prefekta watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, dla dziennika „Die Welt" odbiły się w Niemczech szerokim echem.
Pogromu nie będzie
– Niedopuszczalne jest sięganie po porównania z czasów nazistowskich – zwróciła uwagę minister sprawiedliwości. – Główny ideolog Kościoła pragnie cofnąć go do czasów średniowiecznych – orzekła przywódczyni ugrupowania Zielonych.
Nawet szef Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików (ZdK), najwyższego gremium katolików świeckich, Alois Glück, uznał, że ważniejszym zadaniem Kościoła jest zastanowienie się, dlaczego traci wiernych. I to w skali co najmniej stu tysięcy rocznie. Ale dwa lata temu exodus był niemal dwa razy większy – był to efekt protestu przeciwko fali skandali seksualnych w instytucjach kościelnych.
Kościół obiecał wyjaśnić setki przypadków molestowania seksualnego, powołując niezależną komisję ekspertów pod kierunkiem kryminologa Christiana Pfeiffera z Instytutu Kryminalistyki w Hanowerze. Ostatnio jednak zerwał kontrakt, co wywołało jak najgorsze komentarze.
Zła passa trwa
„W imię Boga – jak bezlitosny jest koncern o nazwie Kościół" – taki tytuł nosił niedzielny polityczny talk-show pierwszego programu publicznej telewizji ARD, oglądany przez miliony Niemców. Był to w zasadzie wielki akt oskarżenia pod adresem Kościoła katolickiego zatrudniającego 1,3 mln osób i postępującego nierzadko, jak udowadniano, w sposób uwłaczający ich godności.