Szczyt UE – Ukraina 25 lutego to ostatnie spotkanie wysokiego szczebla przed szczytem Partnerstwa Wschodniego zaplanowanym na listopad w Wilnie, już w czasie prezydencji litewskiej w UE.

– Tak naprawdę to do maja Ukraina musi udowodnić, że wypełnia warunki. To ostatni moment, żeby przygotować układ stowarzyszeniowy i porozumienie o strefie wolnego handlu do podpisania na szczycie w listopadzie – mówił wczoraj nieoficjalnie wysoki rangą unijny dyplomata. Również Radosław Sikorski, który był wczoraj w Brukseli, przekonywał, że ten rok jest kluczowy dla Ukrainy. Jest szansa na duży sukces, ale też ryzyko dryfu w zupełnie inną stronę – powiedział minister w rozmowie z polskimi dziennikarzami.

Politycy sprzyjający Ukrainie, tacy jak Sikorski, mają dylemat. Wiedzą, że Ukraina nie spełnia warunków bliskiej współpracy z UE. Ale jednocześnie nie chcą jej stracić na rzecz Rosji. A taki może być efekt fiaska negocjacji w sprawie  układu stowarzyszeniowego. Najpoważniejszym problemem są motywowane politycznie procesy sądowe, w tym uwięzienie Julii Tymoszenko.

– Chcielibyśmy obu rzeczy: i układu stowarzyszeniowego, i poprawy standardów wymiaru sprawiedliwości na Ukrainie – powiedział Sikorski, a jego pogląd zgodnie potwierdzili Carl Bildt, minister spraw zagranicznych Szwecji, oraz Elmar Brok, niemiecki chadek, szef Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego. Kijów musi pokazać, że jest to możliwe.

Ukraina negocjuje z Unią Europejską układ stowarzyszeniowy od kilku lat. Został on już nawet parafowany w marcu 2012 roku, ale jego podpisanie wstrzymują negatywne wydarzenia na Ukrainie, przede wszystkim procesy polityczne, brak reformy wymiaru sprawiedliwości, system wyborczy preferujący partię rządzącą. Dla Polski sukces rozmów z Ukrainą miałby wymiar symboliczny, bo pokazałby, że zainicjowane przez Warszawę i Sztokholm Partnerstwo Wschodnie przynosi efekty. I wtedy inne kraje mogłyby również podpisywać układ  stowarzyszeniowy.