Zbrodnie Vietcongu, kłamstwa Lewicy

Czarną legendę wojny wietnamskiej stworzył ruch antywojenny w USA

Publikacja: 16.03.2013 00:01

Red

45 lat temu, 16 marca 1968 roku, amerykańscy żołnierze dokonali masakry w wietnamskiej wiosce My Lai. Tekst z archiwum miesięcznika Uważam Rze Historia

Mało który z zimnowojennych konfliktów obrósł taką wielką liczbą półprawd  i kłamstw co wojna w Wietnamie i jej amerykański okres z lat 1965–1973. W mediach i wśród wielu zachodnich intelektualistów wytworzył się obraz USA jako państwa zbrodniczego, urządzającego bezsensowną awanturę, mieszającego się w wewnętrzne sprawy Wietnamczyków.

Niemoralne przyczyny

W opinii ruchu antywojennego już samo zaangażowanie USA w Wietnamie było zbrodnią. Utrwalił się tu następujący sposób myślenia: Wietnamczycy nigdy nie pogodzili się z podziałem państwa. Naturalnym ich dążeniem było zjednoczenie kraju. Działaniom tym przeszkadzała skorumpowana klika rządząca Wietnamem Południowym wspierana przez USA. Komunistyczna Demokratyczna Republika Wietnamu (DRW), inspirując działania komunistów na Południu, spełniała więc tak naprawdę wolę większości Wietnamczyków. USA, angażując się po stronie władz Wietnamu Południowego, przeszkadzały zaś w „spełnieniu dziejowej sprawiedliwości".

Działacze skrajnej lewicy stwierdzili w czasie jednego z wieców w 1965 r.: „Większość Wietnamczyków ocenia przywódców Wietkongu jako wybitnych patriotów swojego kraju". Wtórował im Noam Chomsky: „Jest oczywistym faktem, że nie ma uprawnionego interesu czy zasady, które mogłyby usprawiedliwić użycie w Wietnamie amerykańskich sił zbrojnych". Daniel Ellsberg, ekonomista i prawnik pracujący przez pewien czas dla rządu, twierdził: „Ta wojna jest naprawdę agresją z zewnątrz. Naszą agresją". Infiltrację z Północy nazwał „mitem". Wietnamczycy głosowali jednak nogami. Po podziale kraju w 1954 r. na Południe uciekło milion ludzi, głównie katolików. Na północ udało się raptem 50 tys., co przeczy masowemu poparciu dla komunistów. Wietnam Południowy poprosił państwa SEATO (azjatyckiego odpowiednika NATO) o interwencję w celu obrony swojej suwerenności, zagrożonej infiltracją prowadzoną z północy przez DRW.

„Zbrodnie" Ameryki i zbrodnie komunistów

Ruch antywojenny i media kreowały obraz zbrodni amerykańskich w sposób histeryczny. „USA zalegalizowały morderstwo, a morderstwo rozszerzyły do ludobójstwa" – stwierdził w czasie wojny lewicujący ksiądz katolicki Daniel Berrigan. Oskarżenia te dotyczyły zarówno bombardowań terytorium DRW, jak i działań lądowych. Do północnego Wietnamu pojechały Susan Sontag, Mary McCarthy i Jane Fonda, która zafundowała sobie sesję w towarzystwie obsługi dział przeciwlotniczych wojsk DRW.

Antywojenni wizytatorzy stosowali autocenzurę (McCarthy przyznała, iż jest „niechętna stawianiu pytań"), tudzież starali się usprawiedliwić każdy krok komunistycznych władz. Brak wolności słowa? Dostęp do informacji, z którego nic nie wynika, może być niezdrowy dla organizacji politycznej – tłumaczyła McCarthy. Dysydenci? To pytanie może urazić rozmówcę.

Największy rozgłos zyskała zbrodnia w wiosce My Lai w roku 1968. Oddział, złożony z żołnierzy amerykańskich ze świeżego poboru, stracił kilkunastu kolegów na polu minowym, zginął też lubiany sierżant. Amerykanie w odwecie zamordowali 347 osób, w tym dzieci i kobiety. Chomsky podsumował politykę USA tak: „Wydaje się, że potrzebujemy raczej czegoś na kształt denazyfikacji".

W 1966 r. światowej sławy filozof Bertrand Russell powołał Międzynarodowy Trybunał do spraw Zbrodni Wojennych i przyznawał oficjalnie, że wypytywać strony komunistycznej o zbrodnie nie zamierza. A te znacznie przewyższały to, co zrobili Amerykanie w My Lai. Niepotwierdzone dane mówią o 36 tys. zamordowanych przez Wietcong cywilachm.in. w masakrach w Dak Son i Hue.

W tej pierwszej Vietcong „ukarał" 252 wieśniaków za współpracę z Amerykanami, zabijając ich i paląc żywcem miotaczami ognia. Hue było jednym z niewielu miast, które komunistom udało się opanować na pewien czas w 1968 r. podczas ofensywy Tet. Na podstawie wcześniej przygotowanych czarnych list zatrzymano, a następnie wymordowano od 3 do 6 tys. ludzi – dla Vietcongu byli to jednak „elementy reakcyjne" i „wrogowie ludu wietnamskiego". Ofiary przed śmiercią torturowano, zakopywano żywcem, miażdżono im głowy narzędziami. Zbrodnia ta nie zainteresowała jednak nikogo na Zachodzie  w takim stopniu jak My Lai.  Terror Vietcongu miał w większości charakter selektywny. Przed egzekucjami odbywały się partyjne narady, ofiary typowano precyzyjnie – byli to przedstawiciele lokalnych wiejskich władz, gospodarze niechętni komunizmowi, współpracownicy rządu. Znacznie rzadsze zbrodnie amerykańskie (karane przez  władze USA) miały charakter działań w afekcie. Vietcong wykonywał je z premedytacją, planowo, w celu zastraszenia opornych wieśniaków.

Doktor habilitowany Piotr Ostaszewski, autor największego polskiego opracowania o wojnie „Wietnam. Najdłuższy konflikt powojennego świata 1945–1975", mówi: – W Hue wymordowano głównie inteligencję – nauczycieli i lekarzy. To były akcje z premedytacją. Sposób myślenia Vietcongu był następujący: jeśli ktoś wejdzie do wioski leczyć dzieci, to trzeba mu „zdjąć" głowę i najlepiej zatknąć ją na tyczce, żeby więcej takich jak on już nie przyszło. Im gorzej dla ludności, tym lepiej dla komunistów.

W „Czasie apokalipsy" Francisa Forda Coppoli kawaleria powietrzna niszczy idyllę ludu wietnamskiego, atakując wieś napalmem. Dzieci w mundurkach idą do szkoły odprowadzane przez kobietę – oficera Vietcongu. Jest czysto. – To wydaje mi się bardzo przerysowane i wykreowane na potrzeby filmu. Scena wygląda tak, jakby Amerykanie napadli na odrębne państwo ze sprawnym systemem edukacji. Vietcong prowadził pewnego typu „edukację", były to jednak szkolenia partyjne prowadzone w nocy. To było pranie mózgu, które wymyślono w Korei Północnej – mówi Ostaszewski.

Gdy z kolei w „Plutonie" Oliviera Stone'a armia dokonywała brutalnej pacyfikacji, krytycy filmowi kiwali z uznaniem głowami. Gdy jednak w filmie „Łowca jeleni" pokazano okrucieństwo komunistów, padły głosy oburzenia.

Obraz pola bitwy a obraz wojny

Do roku 1965 Vietcong wypierał armię Wietnamu Południowego, zyskując coraz więcej terenów. Po przybyciu Amerykanów i rozpoczęciu operacji typu „szukaj i zniszcz" trend ten uległ zahamowaniu. Na polach bitew straty armii DRW i Vietcongu były często pięciokrotnie wyższe niż amerykańskie. Taktycznie przegrywali. Rezultaty strategiczne były inne – im więcej strat zadawano stronie komunistycznej, tym więcej żołnierzy posyłała ona na Południe. Potężna pomoc ZSRS i ChRL pozwalała na odbudowę arsenału po bombardowaniach Północy. Społeczeństwo amerykańskie źle znosiło przedłużającą się wojnę. Komuniści doskonale o tym wiedzieli – dla nich nie było strat nie do zaakceptowania.

Apogeum zmagań to ofensywa Tet, przegrana z kretesem przez komunistów. Kadry Vietcongu zostały zdziesiątkowane. Podobnie stało się w czasie ofensywy wielkanocnej z 1972 r., gdy pokonana została armia DRW. Odbiór zmagań w społeczeństwie amerykańskim był całkowicie odmienny – zadawano sobie pytanie: „Jak to możliwe, że zwyciężamy, skoro wróg potrafi zaatakować amerykańską ambasadę i jawnie atakować miasta, od których trzymał się z daleka?". Żaden z głośnych filmów o Wietnamie nie dotyczył ofensywy Tet czy ofensywy wielkanocnej.

Czy wojna w Wietnamie rzeczywiście została przegrana w wyniku działania mediów?  –  Być może gdyby widzowie oglądali mniej scen z działań wojennych, ich reakcje byłyby inne, ale zmęczenie i zniecierpliwienie pojawiłyby się i tak – mówi Piotr Ostaszewski. – Weźmy choćby słynne zdjęcie, na którym naczelnik policji w Sajgonie Ngoc Loan strzela do jeńca. To był pułkownik Wietcongu, który zamordował parę minut wcześniej całą rodzinę w Sajgonie. Zastrzelono go przed kamerą, by pokazać, co się dzieje z bandytami. Gdy patrzy pan jednak na to zdjęcie, Włącza się panu od razu współczucie: przecież to cywil, w krótkich spodenkach, kraciasta koszulka... A to był zwykły bandzior. O tym jednak na Zachodzie nie mówiono i nie pisano.

„Mordercy dzieci"

Gdy mowa o przyczynach powstania ruchu antywojennego, podaje się często wychowanie młodzieży według receptury dr. Spocka: skoro nazizm i faszyzm powstały w wyniku wychowania nastawianego na posłuszeństwo wobec autorytetów, teraz trzeba stworzyć społeczeństwo, które będzie je kwestionowało, któremu będzie się na więcej pozwalać. Ludzie ci dorastali akurat w połowie lat 60. Dużą rolę odegrało tradycyjne lewicowe nastawienie elit intelektualnych. Bierne w Korei, ale w połowie 1965 r. uaktywnione wraz z rosnącym zaangażowaniem USA w Wietnamie.

Ruch nie był też jednolity. Jeszcze w 1965 r. jeden z aktywistów tak reagował na skrajne przejawy antyamerykanizmu: „Nie będziemy mogli niczego skoordynować w ruchu, dopóki te dzieciaki będą krzyczeć i wymachiwać flagami Vietcongu. Są chuligańscy, niezborni i przynoszą ruchowi złą sławę". Ewolucję nastrojów dobrze obrazuje wspomnienie lewicowca Bruce,a Cumingsa, historyka Azji Wschodniej. Gdy pierwszy raz zobaczył dziennikarza relacjonującego masakrę dokonaną przez Vietcong, stwierdził: „Wierzyłem mu, ale myślałem, że nie chcę być częścią tej wojny".

Z czasem jednak liczba osób depczących amerykańskie flagi, palących karty powołania do wojska na oczach policji rosła. Wojnę zaczęło krytykować coraz więcej senatorów – a na początku zmagań było ich raptem dwóch. Przeciwnicy prezydentów Johnsona, potem Nixona, starali się wykorzystać głosy niezadowolenia w celu budowania własnej kariery, sami z kolei napędzając antywojenne nastroje.

Protesty przybierały agresywne formy. Samochód Johnsona został ochlapany czerwoną farbą, sekretarz McNamara został oblany zupą w restauracji. Do weteranów przylgnęło określenie „mordercy dzieci". Pluto na nich. Socjolog Jerry Lembcke upierał się jednak, iż opluwania weteranów nie było i jest to prawicowy, mit stworzony na potrzeby walki z ruchem antywojennym.

– Oczywiście Sowieci  bardzo się cieszyli, że taki ruch jest i działa. Nawet nie trzeba było inspirować. Sam ładnie się napędzał. W takim ruchu można było zaistnieć – mówi Piotr Ostaszewski.

Po latach próbę przedstawienia innego spojrzenia na wojnę w Wietnamie w  popkulturze podjęli twórcy wyśmiewanego filmu "Rambo". Ronald  Reagan, nazywał zaś  zaangażowanie w Wietnamie sprawiedliwą wojną. Trudno jednak mówić o daleko idącej ekspiacji społeczeństwa amerykańskiego czy też pojedynczych działaczy hojnie szafujących niegdyś epitetem „morderca". Weterani czuli się zdradzeni.

Obraz w Polsce

Propaganda PRL budowała obraz USA jako państwa zaborczego i zbrodniczego. Mimo to wyniki przeprowadzonych ostatnio badań dotyczących odbioru wojny w Wietnamie wskazują, że  ponad 80 proc. Polaków urodzonych w latach 30. i 40. uznało, że wojna ta była „niepotrzebna, lecz słuszna" lub „słuszna, ale prowadzona błędnymi metodami" albo też „absolutnie słuszna". Aż 75 proc. ankietowanych zgodziło się ze stwierdzeniem, że przedstawianie żołnierzy Wietkongu jako bojowników o wolność to „wytwór propagandy". Jedynie 13 proc. przedstawicieli tej grupy wiekowej określiło Amerykanina słowami: „Negatywny, człowiek popełniający masowe zbrodnie głównie na cywilach". 81 proc. miało skojarzenia pozytywne.

Co ciekawe, wśród osób urodzonych w latach 70., które wiedzę o wojnie czerpały głównie z filmów fabularnych, odbiór amerykańskiego zaangażowania jest dużo mniej pozytywny.

Czerwiec 2012

45 lat temu, 16 marca 1968 roku, amerykańscy żołnierze dokonali masakry w wietnamskiej wiosce My Lai. Tekst z archiwum miesięcznika Uważam Rze Historia

Mało który z zimnowojennych konfliktów obrósł taką wielką liczbą półprawd  i kłamstw co wojna w Wietnamie i jej amerykański okres z lat 1965–1973. W mediach i wśród wielu zachodnich intelektualistów wytworzył się obraz USA jako państwa zbrodniczego, urządzającego bezsensowną awanturę, mieszającego się w wewnętrzne sprawy Wietnamczyków.

Pozostało 95% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019