45 lat temu, 16 marca 1968 roku, amerykańscy żołnierze dokonali masakry w wietnamskiej wiosce My Lai. Tekst z archiwum miesięcznika Uważam Rze Historia
Mało który z zimnowojennych konfliktów obrósł taką wielką liczbą półprawd i kłamstw co wojna w Wietnamie i jej amerykański okres z lat 1965–1973. W mediach i wśród wielu zachodnich intelektualistów wytworzył się obraz USA jako państwa zbrodniczego, urządzającego bezsensowną awanturę, mieszającego się w wewnętrzne sprawy Wietnamczyków.
Niemoralne przyczyny
W opinii ruchu antywojennego już samo zaangażowanie USA w Wietnamie było zbrodnią. Utrwalił się tu następujący sposób myślenia: Wietnamczycy nigdy nie pogodzili się z podziałem państwa. Naturalnym ich dążeniem było zjednoczenie kraju. Działaniom tym przeszkadzała skorumpowana klika rządząca Wietnamem Południowym wspierana przez USA. Komunistyczna Demokratyczna Republika Wietnamu (DRW), inspirując działania komunistów na Południu, spełniała więc tak naprawdę wolę większości Wietnamczyków. USA, angażując się po stronie władz Wietnamu Południowego, przeszkadzały zaś w „spełnieniu dziejowej sprawiedliwości".
Działacze skrajnej lewicy stwierdzili w czasie jednego z wieców w 1965 r.: „Większość Wietnamczyków ocenia przywódców Wietkongu jako wybitnych patriotów swojego kraju". Wtórował im Noam Chomsky: „Jest oczywistym faktem, że nie ma uprawnionego interesu czy zasady, które mogłyby usprawiedliwić użycie w Wietnamie amerykańskich sił zbrojnych". Daniel Ellsberg, ekonomista i prawnik pracujący przez pewien czas dla rządu, twierdził: „Ta wojna jest naprawdę agresją z zewnątrz. Naszą agresją". Infiltrację z Północy nazwał „mitem". Wietnamczycy głosowali jednak nogami. Po podziale kraju w 1954 r. na Południe uciekło milion ludzi, głównie katolików. Na północ udało się raptem 50 tys., co przeczy masowemu poparciu dla komunistów. Wietnam Południowy poprosił państwa SEATO (azjatyckiego odpowiednika NATO) o interwencję w celu obrony swojej suwerenności, zagrożonej infiltracją prowadzoną z północy przez DRW.
„Zbrodnie" Ameryki i zbrodnie komunistów
Ruch antywojenny i media kreowały obraz zbrodni amerykańskich w sposób histeryczny. „USA zalegalizowały morderstwo, a morderstwo rozszerzyły do ludobójstwa" – stwierdził w czasie wojny lewicujący ksiądz katolicki Daniel Berrigan. Oskarżenia te dotyczyły zarówno bombardowań terytorium DRW, jak i działań lądowych. Do północnego Wietnamu pojechały Susan Sontag, Mary McCarthy i Jane Fonda, która zafundowała sobie sesję w towarzystwie obsługi dział przeciwlotniczych wojsk DRW.