Przypominają o tym właśnie pełne oburzenia niemieckie media. I to krótko po czwartkowym wystąpieniu, prezydenta François Hollande'a, w którym nie tylko powrócił do starego pomysłu utworzenia „rządu gospodarczego" oraz wyboru jego „premiera", ale i przedstawił propozycję „nowego etapu integracji europejskiej".
Miałby on polegać na powstaniu wspólnego budżetu państw strefy euro. Hollande nie mówił o pieniądzach konkretnie, ale wiadomo, że tego rodzaju budżet miałby wynosić ok. 100 mld euro i z jego środków miałyby być finansowane programy stymulacji gospodarczej państw strefy.
– Mogłoby to doprowadzić do uwspólnotowienia długów państw strefy, a to zdecydowanie odrzucamy – przypomniał rzecznik Angeli Merkel, odpowiadając na francuską propozycję.
– Istotą problemu jest pogłębienie integracji państw strefy, aby po dwu latach podążyć w kierunku unii politycznej – tłumaczył „Le Monde" ostatnie wypowiedzi Hollande'a. W tym kierunku Berlin podążyłby chętnie, ale nie na warunkach Paryża.
Obie stolice dzieli też sprawa tzw. unii bankowej, czyli m.in. jednolitego systemu nadzoru bankowego z kluczowymi uprawnieniami Europejskiego Banku Centralnego (EBC). Paryż jest zdania, że może to nastąpić bez zmiany traktatów. Berlin twierdzi, że bez niej nie ma o czym mówić, gdyż pierwszym, który zakwestionuje prawa EBC w odniesieniu do banków krajowych, będzie niemiecki Trybunał Konstytucyjny. François Hollande domaga się rozluźnienia gorsetu oszczędności i cięć narzuconego nie tylko Francji przez Niemcy jako panaceum na przezwyciężenie problemów strukturalnych gospodarek państw zagrożonych.