Jeszcze trzy lata temu skrajnie prawicowe ugrupowanie miało zaledwie 0,3 proc. poparcia. Rok temu w wyborach uzyskało już 7 proc. głosów i obsadziło 18 deputowanych. W opublikowanym właśnie sondażu instytutu analitycznego VPRC może już liczyć na poparcie 14,5 proc. wyborców, stając się trzecią siłą polityczną w kraju.
Analitycy ostrzegają, że ugrupowanie spod znaku stylizowanej czarnej swastyki na czerwonym tle wkrótce może okazać się niezbędnym elementem budowy większości parlamentarnej. Tradycyjne partie polityczne są bowiem w Grecji w defensywie. Lewicowy Pasok, główna siła rządząca w Atenach po przywróceniu demokracji, ma już tylko 7-procentowe poparcie, mniej niż komuniści. W dużo lepszej kondycji jest co prawda Nowa Demokracja premiera Antonisa Samarasa (28 proc. poparcia), ale i ona ustępuje populistycznemu ugrupowaniu Syriza.
– Wybory mogą zostać rozpisane w Grecji niemal w każdej chwili, jeśli kolejne cięcia w wydatkach państwa spowodują, że ludzie masowo wyjdą na ulicę – przestrzega „Rz" Marco Incerti, ekspert Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS) w Brukseli.
W połowie czerwca o mały włos nie doszło już do rozpadu rządu z powodu decyzji premiera o likwidacji publicznego radia i telewizji – z koalicji wyszła jedna z trzech partii, Demokratyczna Lewica.
W kraju, w którym dwie trzecie młodych ludzi i 27 proc. ogółu osób w wieku produkcyjnym nie ma pracy, to przede wszystkim katastrofalna sytuacja gospodarcza sprzyja błyskawicznej karierze Złotego Świtu. Ugrupowanie organizuje darmowe posiłki dla najbiedniejszych, a także zbiórkę „czystej greckiej krwi" dla tych, którzy potrzebują transfuzji.