Od początku swoich rządów Aleksander Łukaszenko dążył do ekonomicznej integracji z Rosją. Skutkiem tej integracji były liczne wojny gazowe, mleczne, mięsne, które kończyły się wzajemną nagonką medialną. Białoruska telewizja zapraszała Saakaszwilego, który krytykował rosyjskie władze, a tymczasem rosyjska telewizja rozmawiała z białoruską opozycją o reżimie Łukaszenki. Lecz za każdym razem kończyło się remisem. Kreml dostawał ekonomiczne dywidendy, a białoruski prezydent poparcie w kolejnych wyborach, które nieustannie wygrywa od 1994 roku. Jednak tym razem rozpoczęty kilka tygodni temu przez Mińsk „konflikt potasowy" uderzył w reputację bliskich współpracowników Władimira Putina.
W wyniku połączenia w 2005 roku rosyjskiego Uralkalij z białoruską firmą Biełaruśkalij powstała Białoruska Kompania Potasowa, która stała się symbolem ekonomicznej integracji obu państw. Dzięki temu połączeniu Białoruś i Rosja sprzedawały nawozy potasowe obejmując 40 procent światowego rynku. Miesiąc temu między firmami rozpoczął się poważny konflikt, który mocno odbił się na sytuacji finansowej wspólnego przedsiębiorstwa. W lipcu rosyjska firma oświadczyła, że zamierza zerwać wszystkie dotychczasowe umowy z Biełaruśkalij. Biorąc pod uwagę to, że białoruska firma należy do państwa, spowodowało to negatywną reakcję Mińska. Na Kremlu takiej reakcji nikt się nie spodziewał.
26 sierpnia w Mińsku został aresztowany Władisław Baumgertner – dyrektor generalny rosyjskiej firmy Uralkalij. Paradoksem jest to, że Baumgertner przybył do Mińska na oficjalne zaproszenie białoruskiego premiera Michaiła Miasnikowicza, które zostało adresowane również do wicepremiera Rosji Arkadija Dworkowicza. W ramach spotkania rosyjski oligarcha miał uregulować nieporozumienia finansowe w Białoruskiej Kompanii Potasowej (PKB), gdzie pełnił funkcję szefa Rady Nadzorczej. Baumgertner spotkał się z Miasnikowiczem, ale do porozumienia widocznie nie doszło. Został zatrzymany na mińskim lotnisku i oskarżony o nadużycie stanowiska. Ewidentnie podczas spotkania białoruski premier albo nie wiedział z kim rozmawia, albo nie osiągnął oczekiwanych wyników. Rosyjska strona dowiedziała się o zatrzymaniu Baumgertnera z białoruskich mediów. Kilka dni później rzecznik prasowy Komitetu Śledczego Białorusi Paweł Traulko oświadczył, że Baumgertner razem z innymi menadżerami kompanii w ciągu ostatnich lat narazili białoruską stronę na straty w wysokości 100 mln. dolarów.
Moskwa milczała. Łukaszenko posuwał się dalej. Białoruskie organy rozpoczęły ściganie rosyjskiego senatora Sulejmana Kerimowa, niegdyś głównego akcjonariusza Uralkalij. Informacja o tym, że miliarder Kerimow, bliski współpracownik Władimira Putina został wpisany na listę poszukiwanych przez Interpol, negatywnie odbiła się na reputacji rosyjskich władz. Sekretariat generalny Interpolu potwierdził, że odpowiedni wniosek ze strony białoruskich organów ścigania wpłynął do biura w Lyonie, lecz eksperci muszą go zbadać pod względem zgodności z paragrafem 3 statutu organizacji. Paragraf ten zakazuje ingerowania w sprawy polityczne, religijne lub rasowe.
- Łukaszenko zdaje sobie sprawę z tego, że Moskwa, zajęta Syrią i przygotowaniami do międzynarodowego forum G20 i nie będzie polemizować na ten temat. Mińsk spodziewał się moskiewskich miliardów w zamian za uspokojenie sytuacji, a tymczasem białoruska gospodarka może upaść w ciągu najbliższych tygodni – komentuje dla „Rz" Andriej Suzdalcew z moskiewskiej Wyższej Szkoły Ekonomiki.