73-letni Pawelka był szefem ziomkostwa od 2000 roku. Był już wtedy jednym z prominentnych działaczy Związku Wypędzonych (BdV) kierowanego przez Erikę Steinbach. Związek żądał jeszcze wtedy oficjalnie zwrotu majątków wypędzonych po II wojnie Niemców nie tylko z Polski ale i innych krajów lub też odszkodowania za ich własność.
Rudi Pawelka, były policjant, był w pewnym sensie narzędziem BdV w której to organizacji następowała powoli zmiana tonów. Erika Steinbach skoncentrowała się na realizacji swego sztandarowego projektu czyli utworzenia w Berlinie monumentalnego muzeum wypędzonych, które miałoby upamiętniać po wsze czasy krzywdy jakich doznali Niemcy po II wojnie światowej. Idea ta okazała się wkrótce nie do pogodzenia z politycznymi żądaniami restytucyjnymi czy odszkodowawczymi.
Powstało więc Powiernictwo Pruskie spółka prawa cywilnego, której zadaniem było dochodzenie praw majątkowych na drodze pozwów cywilnych. Na czele Pruskiego Powiernictwa stanął początkowo Rudi Pawelka, którego po trzech latach zastąpił Gunther Parplies, wiceszef BdV. Obaj nie byli jedynymi wysokimi funkcjonariuszami BdV kierującymi równocześnie Pruskim Powiernictwem.
Miało ono zamiar zmusić polskie władze do ustępstw politycznych i wypłaty odszkodowań dla wypędzonych jaki i wielu wypadkach zwrot ich byłych majątków poprzez pozwy zbiorowe w USA pod adresem polskich firm i instytucji tam działających. Tym sposobem udało się organizacjom byłych ofiar pracy przymusowej w III Rzeszy zmienić sposób myślenia polityków RFN i doprowadzić do porozumienia politycznego .Efektem było utworzenie specjalnego funduszu odszkodowawczego dla poszkodowanych z całego świata. Realizacja planu Pruskiego Powiernictwa jednak kulała od samego początku. Jedną z zasadniczych przyczyn był ostry konflikt pomiędzy Berlinem a Warszawą związany z działalnością i muzealnymi planami BdV, jedynie formalnie niezwiązanego z Pruskim Powiernictwem.
Przebywający w Warszawie 1 września 2004 roku w Warszawie kanclerz Gerhard Schröder oświadczył, że niemiecki rząd nie będzie wspierał na płaszczyźnie międzynarodowej żadnych roszczeń wypędzonych. Powtórzyła to trzy lata później Angela Merkel. Nie przeszkadza to obecnemu rządowi RFN, jak i wszystkim poprzednim, uznawać, że wypędzenia Niemców po II wojnie były bezprawne. Wtedy Pruskie Powiernictwo już formalnie skłócone z Eriką Steinbach, która koncentrowała się na swym projekcie muzeum wypędzonych, przygotowało skargę odszkodowawczą w imieniu kilkunastu swych członków - udziałowców do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Wisiała w pewnym sensie przez długi czas jak miecz Damoklesa nad relacjami polsko-niemieckimi. Pięć lat temu została przez Trybunał odrzucona.