Wieś Lazarat znana jest szeroko poza granicami Albanii jako jedyne miejsce w Europie, gdzie jawnie (choć wcale nie legalnie) uprawia się na przemysłową skalę marihuanę. Uprawy zajmują tam ponad 60 hektarów, choć według policji może to być znacznie większy obszar, bo część upraw oficjalnie rejestrowanych jest jako pola kukurydzy, a część poletek ukrytych jest na górskich pastwiskach. Jedna wieś produkuje rocznie ok. 500 ton surowej marihuany, co stanowi według szacunków połowę całej produkcji Albanii. Większość "urobku" w postaci sprasowanego suszu trafia na rynki zachodnioeuropejskie.

Nie ulega wątpliwości, że eksport dokonywany jest pod kontrolą grup przestępczych ciągnących z procederu olbrzymie zyski. To dlatego wieś jest chroniona przez uzbrojoną w kałasznikowy "milicję". Każda próba wejścia do niej policjantów kończyła się strzelaniną i ostatecznie wycofaniem się stróżów prawa. Nowy rząd po kierownictwem premiera Ediego Ramy zapowiedział jednak skuteczniejszą walkę ze zorganizowana przestępczością. W jej ramach ma zostać mocno ograniczona możliwość prowadzenia upraw konopi. W dystrykcie Gjirokaster wyznaczono już nowego komendanta policji, którego zadaniem jest ukrócenie procederu. Nie będzie to jednak łatwe i można się spodziewać oporu przestępców.

Zainteresowanie władz wywołała w ostatnich tygodniach niezwykle wysoka liczba zachorować wśród pracowników plantacji. Spośród ok. 2 tys. ludzi pracujących przy uprawach konopi w Lazaracie od czerwca tego roku do szpitali trafiło ok. 700. Może to być skutkiem stosowania wyjątkowo agresywnych środków ochrony roślin, co stanowiłoby poważne zagrożenie dla nieświadomych konsumentów marihuany z Zachodzie. Zachorowania mogą mieć tez związek z fatalnym traktowaniem pracowników, którzy najczęściej rekrutowani są spośród miejscowej biedoty, zwłaszcza Romów.