– Zabicie Hakimullaha Mehsuda to w rzeczywistości zamordowanie rozmów pokojowych – grzmiał minister spraw wewnętrznych Pakistanu Chaudhry Nisar, dodając: – Amerykanie mówią, że wspierają wysiłki na rzecz pokoju, ale czy to jest ich wsparcie?
Atak bezzałogowca na przywódcę pakistańskich talibów Hakimullaha Mehsuda przyszedł w wyjątkowo newralgicznym dla Pakistanu momencie. Dzień wcześniej rząd w Islamabadzie ogłosił formalnie rozpoczęcie rozmów pokojowych. Teraz Pakistan zapowiada „poddanie rewizji wszystkich aspektów współpracy z Waszyngtonem" oraz złożenie skargi w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Szef pakistańskiej dyplomacji mówi o „pogwałceniu suwerenności" jego kraju, a część partii wzywa do zablokowania transportów dla wojsk NATO w Afganistanie.
Narada w meczecie
– Każda kropla krwi Hakimullaha zamieni się w jednego zamachowca samobójcę. Ameryka i jej sojusznicy nie powinni się cieszyć, bo weźmiemy odwet za naszego męczennika – oświadczył rzecznik talibów Azam Tarik, informując, że żadnych rozmów pokojowych już nie będzie.
Piątkowy wieczór. W maleńkim meczecie w Miram Shah, głównym mieście Północnego Waziristanu, zakończyła się właśnie narada najważniejszych dowódców pakistańskich ugrupowań rebelianckich walczących z władzami pod wspólnym szyldem talibanu. Wiadomo, że od dawna nie ma między nimi zgody w kwestiach ideologicznych czy dotyczących taktyki walki. Narada była kluczowa, bo we wrześniu rebelianci zgodzili się na rozmowy pokojowe kończące trwającą od blisko dekady wojnę z rządem, która kosztowała życie przeszło 35 tys. ludzi, w zdecydowanej większości cywilów. W sobotę z Islamabadu do Waziristanu miało wyruszyć trzech rządowych negocjatorów – wybrano ich miesiąc temu, zgadzając się, że to postacie szanowane przez wszystkie strony konfliktu.
Nie jest jasne, jakie decyzje zapadły podczas szury w Miram Shah. Z relacji świadków wynika jednak, że już w kilka chwil po wyjściu rebeliantów z meczetu rakiety wystrzelone z bezzałogowca precyzyjnie uderzyły w samochód, do którego właśnie wsiadł Hakimullah Mehsud. Wraz z nim zginąć miał jego kierowca, wuj oraz dwóch ochroniarzy. – Ciała były tak zmasakrowane, że nie dało się wśród nich odróżnić zwłok Mehsuda – opowiadał mediom świadek wydarzenia.