Od listopada libijska firma, przeszkolona przez Niemców i Szwedów, zajmowała się niszczeniem setek pocisków artyleryjskich z gazem musztardowym. Była to pozostałość po arsenale pułkownika Muammara Kaddafiego. Amerykanie, którzy zorganizowali całą operację, obawiali się, że pociski mogą wpaść w ręce terrorystów.
Libijski rząd zaczął niszczyć broń masowego rażenia po atakach 11 września. Wtedy Libia ujawniła m.in. swój program nuklearny. W momencie upadku reżimu Kaddafiego w magazynie położonym na środku pustyni z dala od miast znajdowały się jeszcze dwie tony gazu musztardowego.
Amerykanie, których finansowo wspomogli Kanadyjczycy, zorganizowali operację zniszczenia tych zapasów. Szwedzka firma użyczyła technologii do tego procesu, a Niemcy zorganizowali pobyt w Libii międzynarodowych ekspertów. Ostatni ładunek libijskiej broni chemicznej został zniszczony w ub. tygodniu.