Inicjatywa zmiany prawa została podjęta przez rządzącą Partię Ludową (PP) premiera Mariano Rajoya miesiąc temu i została od razu skierowana na szybką ścieżkę legislacyjną w Kortezach.
W praktyce chodzi o to, by motywowani ideologicznie sędziowie przestali wpędzać dyplomatów i polityków swego kraju w międzynarodowe kłopoty, żądając aresztu i ukarania obywateli innych państw – często wysoko postawionych – za przestępstwa popełnione poza granicami Hiszpanii.
– Planowane ograniczenie tzw. uniwersalnego stosowania prawa ma dwie główne przyczyny – mówi w rozmowie z „Rz" Alejandro Barrón, politolog z madryckiego instytutu FRIDE. – Jeden z powodów to ideologiczne przekonania dominującej dziś w hiszpańskiej polityce prawicy, drugi zaś dotyczy międzynarodowych związków biznesu. Walcząc z kryzysem, rząd Rajoya stara się zacieśniać kontakty biznesowe i umiędzynarodawiać hiszpańskie firmy, a konflikty dyplomatyczne z pewnością tego nie ułatwiają.
Lista spraw, którymi zajmowali się hiszpańscy sędziowie w ostatnich dwóch dziesięcioleciach, jest długa. W tym czasie usiłowali doprowadzić do aresztowania albo przynajmniej przesłuchać polityków z Chile, Izraela, Rwandy, Gwatemali czy Argentyny.
Najgłośniejszą sprawą, która odbiła się szerokim echem na całym świecie, było doprowadzenie do aresztowania byłego dyktatora Chile Augusto Pinocheta w Londynie w 1998 r. (Wielka Brytania ostatecznie nie wydała Pinocheta, ale wymogła na władzach Chile przeprowadzenie procesu w sprawie zbrodni junty wojskowej). Międzynarodową sławę „mściciela w imię prawa" zdobył wówczas sędzia Baltasar Garzon.