„Posłanki zostały przedstawione w roli wiecznych dziewczynek bawiących się lalkami, a posłowie chłopców interesujących się samochodzikami i żołnierzykami" – to jeden z niewielu krytycznych głosów, do których dotarłem. Znajduje się na stronie internetowej Tamar Zandberg, nowej gwiazdy lewicowej partii Merec (6 mandatów w 120-miejscowym Knesecie).
– W epoce nowoczesnego społeczeństwa nie ma miejsca na określanie płci kolorami na oficjalnej stronie Knesetu – poinformował „Rz" współpracownik posłanki Zandberg Tom Cohen i dodał, że wypowiedziała się ona przeciwko takiemu przedstawianiu deputowanych izraelskiego parlamentu i czeka na rozwiązanie problemu.
Od pierwszego protestu posłanki Merecu minęły ponad dwa miesiące, a strona Knesetu – w wersji hebrajskiej, angielskiej, rosyjskiej, arabskiej – się nie zmieniła. Cipi Liwni, była szefowa MSZ, jest różowa, a obecny szef dyplomacji Awigdor Liberman niebieski.
Izraelskie organizacje feministyczne i LGBT, do których się zwracałem, albo nie odpowiadały, albo informowały, że się sprawą nie zajmują. Jedna z nich, Jerozolimski Otwarty Dom Dumy i Tolerancji, odesłała do zaangażowanej w walkę posłanki Zandberg.
Służba prasowa Knesetu nie odpowiedziała mi na pytanie, dlaczego zdecydowała się na róż dla posłanek i błękit dla posłów.