Korespondencja ?z Doniecka
Przed donieckim pomnikiem Włodzimierza Lenina od dnia zwycięstwa rewolucji w Kijowie regularnie zbierają się miejscowi przedstawiciele prorosyjskiej opcji w mieście. Pod radzieckimi i biało-niebiesko-czerwonymi flagami skandują „Rosja! Rosja!" i apelują o przyłączenie ich regionu do składu Federacji Rosyjskiej. Bohaterami ich okrzyków stają się także funkcjonariusze okrytej złą sławą jednostki Berkut oraz zatrzymany przez ukraińską milicję prorosyjski aktywista Paweł Gubariew, samozwańczy gubernator obwodu donieckiego.
Niewiele ponad 100 kilometrów na wschód w innym mieście donbaskiego regionu Ługańsku w niedzielę manifestanci wdarli się do siedziby obwodowej administracji państwowej i zażądali natychmiastowego ogłoszenia referendum na rzecz wejścia w skład Rosji. Zmusili również nowo mianowanego gubernatora Mychajłę Bołotskiego do złożenia dymisji. Głośno mówi się o tym, że większość agresywnych manifestantów to obywatele Rosji, którzy przyjechali na protesty.
W niedzielę na donieckim wiecu było znacznie spokojniej, przyszło około pięciu tysięcy miejscowych zwolenników zacieśnienia związków z Rosją oraz przede wszystkim przeciwników nowych władz w Kijowie.
Bastion obalonych
Donbas, górniczo-przemysłowy region na wschodzie Ukrainy, na zachodzie i w centrum kraju uznawany jest za bastion obalonych władz. To Donieck jest bowiem matecznikiem Partii Regionów i Wiktora Janukowycza. To w obwodzie donieckim przyszły kat Majdanu zdobył wykształcenie, dwukrotnie trafiał do więzienia, a później stawiał swoje pierwsze kroki w politycznej karierze. W latach 1997–2002 sprawował urząd jego gubernatora, by potem z nominacji Leonida Kuczmy zostać premierem Ukrainy, a po latach również jej prezydentem.