Korespondencja z Brukseli
Niemcy z obawami reagują na propozycję sankcji gospodarczych wobec Rosji, Francja i Wielka Brytania i Polska są za – wynikało z nieoficjalnych informacji dyplomatów w chwili rozpoczęcia unijnego szczytu w Brukseli. – Z dużych krajów trzeba jeszcze przekonać Niemcy, Włochy i Hiszpanię. To bardzo ciężkie zadanie – mówił dyplomata.
Kluczowa kolacja
Przywódcy 28 państw UE zjechali na szczyt do Brukseli, żeby jednym głosem przemówić w sprawie kryzysu krymskiego. W chwili zamykania tego wydania „Rz" kolacja przywódców poświęcona temu tematowi dopiero się rozpoczynała. Z nieoficjalnych doniesień wiadomo było, że głównym punktem dyskusji jest ewentualne nałożenie na Rosję sankcji gospodarczych. Sam szczyt nie miał podejmować tej decyzji, ale mógł zlecić przygotowanie sankcji. O to, czego miałyby one dotyczyć i w jakiej procedurze miałyby być potem wprowadzone, spierali się przywódcy. – Trzeba rozważyć dalej idące sankcje, jeśli dojdzie do eskalacji – powiedział francuski prezydent Francois Hollande. Z nieoficjalnych informacji wynika, że on sam gotów był zgodzić się na straty dla Francji i wstrzymanie sprzedaży do Rosji okrętów wojskowych Mistral.
Polska w sprawie sankcji jest raczej za, ale publicznie premier nie forsuje swojego stanowiska. – Nie przyjechałem dziś do Brukseli nawoływać do wojny z Rosją. Wszystko, co udaje nam się uzyskać, jeśli chodzi o przestawienie myślenia UE o sytuacji na Ukrainie, udaje się uzyskać właśnie dlatego, że nie mamy opinii państwa radykalnego – przekonywał dziennikarzy Donald Tusk. Apele o jednomyślność w sprawie Rosji słychać w Brukseli od tygodni, i ten cel staje się z czasem ważniejszy niż efektywność proponowanych środków. Do tej pory odpowiedź UE na stopniową aneksję Krymu miała charakter symboliczny i dyplomatyczny. A więc zawieszono przygotowania do szczytu G8 w Soczi, wczoraj miała do tego dojść rezygnacja z planowanego na czerwiec szczytu UE–Rosja. Ponadto UE zamroziła negocjacje nowego porozumienia o partnerstwie i liberalizacji wizowej z Rosją (i tak się ślimaczącego od wielu lat), a ostatnio dołożyła sankcje wizowe i finansowe wobec grupy mało znanych polityków. Takie działania nie niosły za sobą żadnych negatywnych efektów dla konkretnych państw. Odwet ze strony Putina mogłyby dopiero spowodować sankcje gospodarcze, takie jak częściowo zapowiedział wczoraj prezydent Barack Obama. W Waszyngtonie jest zielone światło na zamrożenie aktywów rosyjskich banków. W UE jednak więzy handlowe, inwestycyjne i finansowe z Rosją są znacznie silniejsze, stąd większy opór.
Najważniejszy gaz
Największym problemem jest zależność energetyczna. Bez rosyjskiego gazu trudno się obejść szczególnie państwom z Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie Gazprom dostarcza ponad połowę, a w niektórych wypadkach nawet całość zużywanego surowca. To dlatego w tym gronie (Węgry, Bułgaria, Litwa czy Łotwa) słychać argumenty na rzecz stworzenia wewnątrzunijnego funduszu kompensującego straty poszczególnych państw w razie eskalacji gospodarczej wojny. Unijni przywódcy planowali też dołożenie nowych nazwisk na liście osób objętych zakazem wizowym i zamrożeniem aktywów zagranicznych. Od poniedziałku jest tam 21 nazwisk, z czego 8 Ukraińców oraz 10 deputowanych rosyjskich i 3 rosyjskich wojskowych.