Celem programu jest sprawdzenie możliwości zapobiegania dostania się tej broni w ręce islamskich radykałów. Komentatorzy amerykańscy zauważają, że będzie to swoisty test, czy USA mogą znaleźć godnego zaufania partnera wśród rebeliantów. Dziś już nie jest tajemnicą, że niektóre ugrupowania będące w opozycji wobec reżimu Asada są związane z Al-Kaidą.
Przekazanie rozproszonym syryjskim ugrupowaniom antyrządowym nowoczesnej, efektywnej broni do walki z pojazdami opancerzonymi, poważnie zdestabilizuje sytuację w tym kraju i nie będzie sprzyjać polityczno-dyplomatycznemu rozwiązaniu konfliktu – oświadczył MSZ Rosji.
Natomiast syryjski prezydent Baszar al-Assad powiedział, że po trzech latach konflikt zbrojny w Syrii dzięki zwycięstwom syryjskich sił rządowych nad rebeliantami osiągnął „punkt zwrotny", a szala wojny przechyla się na korzyść legalnej władzy.
W ciągu ostatnich miesięcy syryjskie siły zbrojne wspierane przez bojowników libańskiego szyickiego Hezbollahu odbiły z rąk syryjskich powstańców kontrolowane przez nich rejony i miasta w strefie granicznej. Niestety nie tylko tam. W dużej mierze reżim obecną siłę czerpie ze słabości opozycji. Skłóconej, podzielonej i obecnie zdominowanej przez islamistów. To zdominowanie powoduje, że Asad zyskuje, a raczej odzyskuje poparcie wśród zwykłych Syryjczyków. John Hudson z Foreign Policy uważa, że Asad w obecnym stadium konfliktu jest jedynym wiarygodnym gwarantem przetrwania, utrzymania się przy życiu, choćby ze względy na żywność. W Syrii istnieje bowiem realny problem głodu.