Musimy pomóc najbardziej dotkniętym kryzysem, aby dać im drugą szansę – tłumaczył niedawno premier Antonis Samaras przekazanie jednorazowej zapomogi dla obywateli. Zgłoszeń jest już 225 tys.
Zastrzyk gotówki ma im pomóc przetrwać ciężkie czasy. Rząd zbankrutowanego kraju znalazł nagle pieniądze w budżecie pod postacią pierwotnej nadwyżki budżetowej. Jest to suma wpływów i wydatków budżetowych w roku przeszłym bez kosztów obsługi długów. Wynosi 1,5 mld euro, z czego 70 proc. rząd zamierza rozdać obywatelom.
Powód jest prosty. W maju w Grecji odbędą się nie tylko wybory do Parlamentu Europejskiego, ale także wybory lokalnych władz. – Nie można wykluczyć, że porażka ugrupowań koalicji rządowej w obu tych elekcjach świadczyć będzie o utracie wiarygodności i spowoduje konieczność rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych – twierdzi George Tzogopoulos z ateńskiego think tanku Eliamep. Z ostatnich sondaży wynika, że konserwatywna Nowa Demokracja premiera Samarasa przegrywa kilkoma punktami procentowymi w konfrontacji z eurosceptycznym lewicowym ugrupowaniem SYRIZA, które liczyć może na 27–29 proc. głosów. Będący w koalicji rządowej socjalistyczny PASOK ma wsparcie ok. 6 proc. wyborców. Neonazistowska Złota Jutrzenka ma ok. 10 proc. wsparcia, a najnowsze ugrupowanie na scenie politycznej To Potami o wyraźnych akcentach populistycznych jest w niektórych sondażach na trzecim miejscu w rankingu popularności (ok. 10 proc.).
W tej sytuacji Samaras usiłuje zdobyć wyborców, rozdając prezenty, na co Grecji nie stać. Co ciekawsze, nie wiadomo do końca, jaka jest pierwotna nadwyżka budżetowa. Opozycja udowadnia, że jest wynikiem manipulacji fiskalnych rządu, który nie ujął w statystykach zobowiązań rządu względem swych dostawców.
Z danych UE wynika, iż Grecja zanotowała w roku ubiegłym 12,7 proc. deficytu budżetowego w porównaniu z 8,9 proc. rok wcześniej. Jej długi sięgają obecnie 175 proc. PKB. Mimo to wypracowanie pierwotnej nadwyżki budżetowej uznane zostało przez wierzycieli kraju za sukces.