Gra o tron po Barroso. Kampania po europejsku

Kandydaci na przewodniczącego Komisji Europejskiej podróżują ?po Unii, zabiegając o głosy. ?Nie wiadomo jednak, ?czy którykolwiek z nich dostanie to stanowisko.

Publikacja: 30.04.2014 02:00

Gra o tron po Barroso. Kampania po europejsku

Foto: AFP

Anna Słojewska z Brukseli

Na dobre ruszyła już kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego. I choć nie ma jednego unijnego wyborcy, a oddając głos 25 maja, będziemy się kierować raczej krajowymi sympatiami politycznymi niż europejskim programem partii, to pierwszy raz mamy do czynienia z prawdziwie europejską kampanią. Luksemburczyk Jean-Claude Juncker, Niemiec Martin Schulz, Belg Guy Verhofstadt, Grek Aleksis Tsipras, Niemka Ska Keller i Francuz Jose Bove podróżują po Europie jako kandydaci rodzin politycznych na szefa Komisji Europejskiej – następcy Portugalczyka Jose Manuela Barroso.

Ważnym przystankiem jest dla nich Polska, która jako duży kraj liczbą mandatów wpływa na układ sił w PE. W ubiegłym tygodniu Jean-Claude Juncker był w Poznaniu, a Guy Verhofstadt w Gliwicach. W tym tygodniu do Warszawy przyjeżdża Martin Schulz. Wizyty nie planują Tsipras, bo jego frakcja europejskiej lewicy nie ma w Polsce żadnych członków, podobnie jak Keller i Bove, bo Zieloni w Polsce nie są znaczącą siłą polityczną.

Trudno sobie wyobrazić, żeby w Polsce wyborca decydował o tym, czy odda głos na PO czy SLD według tego, jaki jest ich europejski lider. Kampania ma natomiast tworzyć wrażenie, że wybory mają charakter europejski i ich wynik musi być wzięty pod uwagę przy obsadzie najwyższych stanowisk w UE.

Nie tylko wynik partyjny, ale też personalne nominacje dokonane przez te partie. Stąd spersonalizowanie kampanii, czego przykładem jest wożący Junckera i jego ekipę Junckerbus. Kandydaci i ich partie uważają, że jeśli wybory wygra Europejska Partia Ludowa, do której należą PO i PSL, to szefem Komisji Europejskiej powinien zostać Jean-Claude Juncker, a jeśli lewica, do której należy SLD, to Martin Schulz.

Ta logika idzie nawet dalej. Jeśli żaden z tych kandydatów nie będzie do przyjęcia, to do gry może wkroczyć kolejny, czyli Guy Verhofstadt, lider liberałów, popierany w Polsce przez Twój Ruch Janusza Palikota. – Kandydata wskaże partia, której uda się znaleźć większość w PE. Musimy zatem uzyskać dobry wynik, a mój program musi znaleźć uznanie – mówił w piątek Guy Verhofstadt, przedstawiając swój manifest wyborczy.

Innego zdania na temat procedury wybierania szefa KE jest jednak Herman Van Rompuy, przewodniczący Rady Europejskiej, czyli gospodarz szczytów unijnych przywódców. Zwołał on już nadzwyczajne spotkanie na 27 maja, czyli dwa dni po wyborach do PE. Chce na nim dostać mandat od szefów państw i rządów do negocjowania obsady stanowiska szefa KE z Parlamentem Europejskim.

Van Rompuy zwraca uwagę, że PE nie może suwerennie wskazywać szefa KE, bo jest to kompetencja Rady. Traktat lizboński mówi tylko, że Rada, wskazując kandydata, musi wziąć pod uwagę wyniki wyborów. Czyli jeśli wygrają chadecy, wskaże chadeka, jeśli socjaliści – socjalistę. Ale nie musi to być Juncker czy Schulz. PE widzi to inaczej: skoro kandydata musi potem przyjąć PE w głosowaniu większościowym, to Rada musi wybrać szefa KE tylko spośród kandydatów wskazanych przez Parlament. – Eurodeputowani nie przeczytali chyba traktatu i nie rozumieją, że źródłem unijnej demokracji są obie instytucje: i Rada, i Parlament. I PE nie ma wyłączności na decydowanie o szefie KE, nie może go narzucić Radzie – mówi nam nieoficjalnie unijny dyplomata. Takie jest stanowisko Van Rompuya i tak będzie negocjował z PE po wyborach.

Według sondaży szala zwycięstwa waha się między chadekami a socjalistami, przy czym ostatni z nich – PollWatch z 16 kwietnia – wskazuje na prowadzenie EPL z wynikiem 222 mandatów wobec 209 dla socjalistów.

Anna Słojewska z Brukseli

Na dobre ruszyła już kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego. I choć nie ma jednego unijnego wyborcy, a oddając głos 25 maja, będziemy się kierować raczej krajowymi sympatiami politycznymi niż europejskim programem partii, to pierwszy raz mamy do czynienia z prawdziwie europejską kampanią. Luksemburczyk Jean-Claude Juncker, Niemiec Martin Schulz, Belg Guy Verhofstadt, Grek Aleksis Tsipras, Niemka Ska Keller i Francuz Jose Bove podróżują po Europie jako kandydaci rodzin politycznych na szefa Komisji Europejskiej – następcy Portugalczyka Jose Manuela Barroso.

Pozostało 86% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia