W Polsce na 100 tysięcy mieszkańców przypada 128 osadzonych w więzieniach. Należymy pod tym względem do europejskich rekordzistów – pokazuje najnowszy raport Rady Europy. Z danych za 2012 rok wynika, że więcej więźniów na 100 tysięcy mieszkańców miały: Gruzja (516), Rosja (501), Litwa (334), Ukraina (332), Łotwa (303), Estonia (258) i Azerbejdżan (228).
Na drugim krańcu skali są kraje nordyckie z rekordzistką Islandią (48).
Zdaniem Rady Europy, instytucji stojącej na straży praw człowieka i demokracji w Europie, wysoka liczba więźniów nie jest powodem do dumy. Mimo że państwa coraz częściej sięgają po zalecane przez RE rozwiązania, takie jak wyroki w zawieszeniu czy system monitorowania skazanych poza więzieniem, to ciągle jest tego zbyt mało. Szczególnie jeśli chodzi o osoby czekające na wyrok. Tylko 7 proc. z nich przebywało na wolności, pod kontrolą policji i prokuratury.
Wysoka liczba więźniów nie oznacza, że w aresztach jest ciasno. Są kraje, które mają dużo ośrodków osadzeń, i takie, w których miejsca nie wystarcza. Zatłoczone są więzienia w Serbii, we Włoszech, na Cyprze, Węgrzech i w Belgii. W Polsce jest trochę luzu: na 100 miejsc przypadało blisko 97 więźniów.
Kraje różnie sobie radzą z ciasnotą w więzieniach. Na przykład Belgia korzysta z gościny sąsiedniej Holandii, gdzie z kolei osadzonych jest mniej, a miejsc, i to w dobrze strzeżonych ośrodkach, sporo. Obu stronom się to opłaca, bo Holandia zarabia na udostępnieniu cel belgijskim więźniom. Taka współpraca to ewenement na skalę europejską, regulowany dwustronną konwencją z 2009 roku. Holandia oddała na potrzeby Belgii więzienie w Tilburgu położonym blisko granicy między oboma krajami. Ma ono 681 miejsc, co sprawia, że jest największym więzieniem w belgijskim systemie penitencjarnym. Problemu nadmiaru miejsc w holenderskich celach to jednak nie rozwiązuje. Trwający od lat spadek liczby przestępstw i w konsekwencji liczby osadzonych spowodował, że zamknięto już osiem więzień.