Nieoczekiwanie stolica Białorusi, kraju borykającego się od lat z sankcjami Zachodu, stanie się w przyszłym tygodniu miejscem poszukiwań rozwiązania konfliktu na Ukrainie. Do Mińska przybędą przywódcy unii celnej w osobach prezydentów Rosji i Kazachstanu, prezydenta Ukrainy oraz trójki wysłanników UE z Catherine Ashton na czele.
Dyplomatyczna inicjatywa
Spodziewane są też bezpośrednie rozmowy Władimira Putina z Petrem Poroszenką. Wygląda na to, że po fiasku niedawnych rozmów w Berlinie z udziałem szefów dyplomacji Rosji, Niemiec, Francji i Ukrainy prezydentowi Białorusi udało się przejąć dyplomatyczną inicjatywę.
Jest to dla niego szansą przezwyciężenia międzynarodowego ostracyzmu. W końcu nałożone przez Zachód na Białoruś sankcje po wyborach w 2010 roku obejmują 232 członków reżimu Łukaszenki (zakaz wjazdu do UE oraz USA), a także 13 białoruskich firm, których zagraniczne konta zostały zamrożone.
– Organizując obecne spotkanie w Mińsku, Łukaszenko ma nadzieję, że Zachód uhonoruje jego wysiłki na rzecz uregulowania konfliktu na Ukrainie – mówi „Rz" Astrid Sahm z berlińskiej Fundacji Nauka i Polityka.
Łukaszenko od dawna stara się wykorzystać kryzys ukraiński. Zdaje sobie sprawę, że krótkoterminowe korzyści gospodarcze wynikające ze zwiększenia eksportu do objętej sankcjami Zachodu Rosji i jej krokami odwetowymi mogą się wkrótce skończyć. Ani Kazachstan, ani Białoruś tworzące wraz z Rosją unię celną nie zostały jeszcze zmuszone przez Moskwę do wprowadzenia sankcji wobec państw zachodnich. Ale to się może wkrótce zmienić.