Prezydent USA nie pozostawia żadnej wątpliwości, jaki jest cel jego wizyty. – Pragnę udowodnić Estończykom, że traktujemy na serio nasze zobowiązania traktatowe – wyjaśnił Obama kilka dni temu. W tej części Europy nie tylko Estonia oczekuje tego rodzaju deklaracji, lecz to ten właśnie kraj nadaje się doskonale na miejsce zapowiedzianego na dzisiaj przemówienia prezydenta poświęconego problemem bezpieczeństwa w kontekście wydarzeń na Ukrainie. Tym bardziej że amerykański prezydent wprost z Tallina uda się do Newport na szczyt NATO.
W stolicy Estonii Obama spotka się też z przywódcami krajów bałtyckich graniczących z Rosją i w przypadku Estonii i Łotwy posiadających znaczne liczebnie mniejszości ludności rosyjskojęzycznej. Przy tym Tallin położony jest w odległości niecałego tysiąca kilometrów od Moskwy, co posłaniu Baracka Obamy nadaje dodatkowe znaczenie. Tym większe, że Obama jest drugim prezydentem USA, który przybywa do Estonii. Pierwszym był George W. Bush, który w 2006 roku wybrał Tallin, aby potwierdzić tam konieczność budowy tarczy antyrakietowej.
– Wybór Estonii nie jest przypadkiem nie tylko w kontekście wydarzeń na Ukrainie – tłumaczy „Rz" Andres Kassekamp, politolog z Tallina. W jego opinii prócz posłania pod adresem Moskwy USA chodzi o wyrażenie uznania dla Estonii za dbałość o poziom bezpieczeństwa państwa. Jako jedno z nielicznych państw NATO Estonia przeznacza na obronę wymagane 2 proc. PKB, a więc dwa razy więcej niż Łotwa i Litwa. Wysłała też 150-osobowy kontyngent do Afganistanu, który w przeciwieństwie do wielu innych uczestniczących w misji afgańskiej brał udział w bezpośrednich działaniach bojowych w prowincji Henan.
Amerykanie potrafią docenić takie zaangażowanie. Podobnie jak budowę w pobliżu Tallina lotniska wojskowego kosztem 400 mln euro, co dla liczącej 1,3 mln mieszkańców Estonii jest sumą ogromną. Decyzja o budowie lotniska była w przeszłości przedmiotem kontrowersji w samej Estonii. Dzisiaj już nie. Stacjonować tam będzie część floty powietrznej NATO zwiększonej obecnie z 4 do 12 samolotów bojowych patrolujących przestrzeń powietrzną państw bałtyckich w ramach programu Air Policing. Estonia wypełnia swe zobowiązania, mając nadzieję, że w razie konieczności zadziała automatycznie art. 5 traktatu NATO zobowiązujący państwa sojuszu do działania w chwili zagrożenia bezpieczeństwa jednego z nich.
Estonia jest w szczególnym położeniu. Prawie 70-tys. Narwa, tuż na granicy z Rosją jest niemal w całości zamieszkana przez ludność rosyjskojęzyczną. Teoretycznie rzecz biorąc, Kreml mógłby pokusić się o podgrzanie tam nastrojów nacjonalistycznych, licząc na destabilizację całego kraju. Tym bardziej że większość mieszkańców Narwy to obywatele Rosji. – Próby tego rodzaju skazane byłyby na niepowodzenie. Rosjanie w Narwie nie marzą bynajmniej o przyłączeniu do Rosji – tłumaczy „Rz" mieszkająca tam Irina Tokariewa, dziennikarka rosyjskojęzycznego tygodnika „Dień za dniom". Przede wszystkim dlatego, że standard życia jest w Estonii znacznie wyższy, ludzie cenią sobie związki z Europą w postaci podróży bez wiz, jak i z Rosją, do której mają niczym nieograniczony dostęp. Jednak w rosyjskich mediach raz po raz pojawiają się ostatnio informacje o dyskryminacji w Estonii Rosjan, od którym wymaga się zdania specjalnych egzaminów ze znajomości języka oraz systemu konstytucyjnego kraju jako warunku uzyskania obywatelstwa.