Renzi szuka ratunku dla straconego pokolenia

Południe Europy ma olbrzymie bezrobocie wśród młodych. Potrzebuje sojuszników na Północy.

Publikacja: 22.09.2014 02:27

fot. davekellam

fot. davekellam

Foto: Flickr

Włoski premier zaprosił przywódców UE na nieformalny szczyt 8 października do Mediolanu. Temat – wzrost gospodarczy i walka z bezrobociem. Jeszcze kilka dni temu zmieniano datę tego wydarzenia, potem nieoficjalnie podawano, że impreza, w której zorganizowanie tyle kapitału politycznego włożył Matteo Renzi, w ogóle się nie odbędzie z powodu napiętego kalendarza przywódców. W końcu podano termin, ale to ciągle informacja nieoficjalna.

Włoski premier bardzo potrzebuje tego wydarzenia. – Chce pokazać, że to on inicjuje w Europie debatę na temat wzrostu gospodarczego. Włochy mają teraz prezydencję w UE i taki szczyt to trochę zabieg wizerunkowy, obliczony na efekt wewnętrzny – mówi „Rz" Vincenzo Scarpetta, ekspert think tanku Open Europe w Londynie.

Renzi stoi przed wielkim wyzwaniem zreformowania rynku pracy w swoim kraju. We Włoszech jest przepaść między uregulowanym, chronionym zatrudnieniem starszych pracowników w tradycyjnych gałęziach przemysłu, takich jak motoryzacja, a śmieciowymi umowami młodych. – Od wielu lat ta przepaść się pogłębia. Rynek pracy jest chroniony i zupełnie nieelastyczny. W rezultacie doszliśmy do bezrobocia młodych na poziomie 42 proc. – mówi „Rz" Paolo Manasse, profesor ekonomii na Uniwersytecie Bolońskim.

Renzi ma pomysł, jak temu zaradzić: zabrać trochę ochrony kategoriom pracowników bronionym przez potężne związki zawodowe i dołożyć jej tym, którzy dziś nie mają nic. Ale taki pomysł budzi ogromne opory w jego własnej Partii Demokratycznej, tradycyjnie współpracującej z syndykalistami. – To będzie pierwszy poważny test jego charakteru – uważa Manasse.

Do przeforsowania zmian Renzi potrzebuje Europy. Bo jeśli chce reformować rynek pracy, to potrzebuje pieniędzy, np. na dodatkowe ubezpieczenia. ?I dlatego apeluje o bardziej elastyczne podejście do unijnych rygorów budżetowych, które – poprzez limit deficytu budżetowego i długu publicznego – zmuszają go do cięcia wydatków. Renzi szuka więc sojuszników w Europie, a szczyt w Mediolanie ma mu w tym pomóc.

Na razie jednak twardych deklaracji poparcia nie ma. Poza Paryżem, który też chce więcej czasu na obniżenie deficytu budżetowego. Pewnym źródłem nadziei dla Włoch może być fakt, że od 1 listopada nowym komisarzem UE ds. gospodarczych, który pilnuje dyscypliny fiskalnej, ma być Francuz Pierre Moscovici.

300 mld euro chce wydać nowa Komisja Europejska na rozruszanie gospodarki

Trochę mniej pozytywne jest natomiast jego usytuowanie w nowej Komisji Europejskiej. Będzie miał nad sobą wiceprzewodniczącego Valdisa Dombrovskisa, znanego z bardzo rygorystycznego podejścia do wydatków budżetowych. Co prawda przewodniczący elekt KE Jean-Claude Juncker stworzył dodatkowe stanowisko wiceprzewodniczącego odpowiedzialnego za wzrost gospodarczy i miejsca pracy, ale powierzył je równie jastrzębiemu jak Łotysz Finowi Jyrki Katainenowi.

Renzi w sprawie łagodzenia rygorów budżetowych nie bardzo też może liczyć na inne kraje Południa. Bo choć Hiszpania, Grecja, Portugalia czy Cypr mają podobne lub nawet większe problemy z bezrobociem młodych (w Grecji sięga ono 57 proc.), to sprzeciwiają się nierównemu traktowaniu państw.

57 procent taki jest poziom bezrobocia wśród młodych Greków

– Nie ma już wspólnego śródziemnomorskiego frontu – uważa Vincenzo Scarpetta. Jego zdaniem inne kraje Południa uważają, że same przeprowadziły bolesne reformy strukturalne przy jednoczesnych głębokich cięciach budżetowych po to, żeby uniknąć bankructwa i otrzymać pomoc strefy euro. A skoro tak, to Francja i Włochy nie powinny dostać taryfy ulgowej.

Jest jednak pole, gdzie południowy front może być bardziej zjednoczony i nawet liczyć na poparcie Północy. To ewentualne inwestycje służące rozruszaniu gospodarki. Fundusz wartości 300 mld euro ma być flagowym projektem nowej Komisji Junckera.

Na razie nie wiadomo, skąd mają być te pieniądze i na co można by je wydać. Ale w podobnym duchu swoje propozycje formułował wcześniej Francois Hollande, a ostatnio polski minister finansów Mateusz Szczurek. Wszyscy mówią o setkach miliardów euro, do ustalenia pozostaje, jak je sensownie wydać i na jakich warunkach przekazywać poszczególnym krajom. Polski minister chce inwestycji w infrastrukturę transportową czy telekomunikacyjną.

– Byłbym bardzo ostrożny z przeznaczaniem wielkich sum na infrastrukturę. W krótkim terminie trochę to pomaga, ale w długim może nie być efektów dla gospodarki. A pole do korupcji przy wyborze projektów ogromne – uważa Paolo Manasse, powołując się na najnowszy raport MFW. Może się jednak okazać, że politykom łatwiej będzie uzgodnić szumną i drogą inicjatywę na poziomie europejskim, niż przeprowadzać bolesne i niepopularne reformy u siebie w kraju.

Anna Słojewska z Brukseli

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021