Komitet ds. sytuacji nadzwyczajnych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) zebrał się w Genewie aby przedyskutować przedsięwzięcia konieczne dla ograniczenia epidemii gorączki krwotocznej (eboli). Zdaniem specjalistów konieczne są pewne działania prewencyjne, jak np. badania pasażerów powracających z regionów zagrożonych, jednak z drugiej strony należy też przeciwstawić się nastrojom irracjonalnej paniki.
Pojawiają się one w zachodniej Afryce, gdzie część mieszkańców uważa, że badania krwi to „knowania" przeciwko ludziom. W mieście Koidu w Sierra Leone dwie osoby zginęły podczas starć z policją, po tym jak tłum oskarżył pracowników medycznych o to, że chcą celowo zakazić starszą kobietę, której chcieli pobrać krew. W mieście zaprowadzono godzinę policyjną.
Przesadne obawy pojawiają się też w państwach Zachodu, gdzie w rzeczywistości nie ma żadnych racjonalnych podstaw do strachu przed epidemią na dużą skalę. Jej rozwój możliwy jest tylko w warunkach powszechnego braku higieny, szczególnie w wysokich temperaturach.
Tymczasem po wykryciu dwóch przypadków zachorowania w Teksasie w USA rozległy się nawoływania do wprowadzenia całkowitego zakazu lotów z Afryki. Eksperci WHO uważają, że hasła takie są nieuzasadnione i szkodliwe. Ostatecznie wprowadzono rozwiązanie pośrednie – samoloty przybywające z zagrożonych państw muszą w USA lądować na jednym z pięciu lotnisk, (O'Hara w Chicago, JFK i Newark w Nowym Jorku, Dulles w Waszyngtonie lub w Atlancie) na których przygotowano ekipy medyczne sprawdzające stan zdrowia pasażerów i gotowe do odizolowania osób z podejrzeniem infekcji.
WHO zaleca jednak pewne środki ostrożności, np. izolowanie pasażerów z objawami grypopodobnymi i podwyższoną temperaturą ciała. Elhadj As Sy, sekretarz generalny Międzynarodowego Czerwonego Krzyża skrytykował jednak zbyt daleko idące żądania (np. kwarantanny wszystkich pasażeró1) jako irracjonalne.