Według najnowszych badań znanego moskiewskiego ośrodka socjologicznego Centrum Lewady we wrześniu 49 proc. mieszkańców kraju gotowych byłoby głosować na Putina, gdyby wybory były obecnie – osiem procent mniej niż w sierpniu. Rating prezydenta wynosi obecnie tyle, ile w kwietniu – tuż po aneksji Krymu.
– Trudno jeszcze powiedzieć, czy to stały trend. Potrzebny jest jeszcze miesiąc–dwa obserwacji. Ale już teraz widzimy pewne znużenie patriotyczną propagandą, której oddziaływanie na ludzi zmniejszyło się. Z tego balonu zaczęło schodzić powietrze – powiedział „Rz" Lew Gudkow, dyrektor Centrum Lewady.
Gudkow potwierdził, że istnieje związek między zmniejszaniem się popularności Putina a obserwowanym przez socjologów pogarszaniem się nastrojów konsumenckich. – Mieszkańcy dużych miast już teraz odczuwają skutki sankcji, ale przede wszystkim naszych własnych kontrsankcji. Ceny na żywność podskoczyły średnio o 8,5 proc., lecz na niektóre grupy towarów (np. mleko czy sery) – o 20 proc. – tłumaczył Gudkow. Zastrzegł jednak, że „dopiero gdy fala rozejdzie się po prowincji", pogarszające się nastroje konsumenckie odbiją się zdecydowanie na postawach politycznych. A na to potrzebny jest czas.
W Rosji widać już objawy znużenia patriotyczną propagandą
Nie czekając na taki efekt, rosyjskie władze już teraz próbują się przed nim zabezpieczyć. Przewodniczący parlamentu zażądał od deputowanych oddania używanych przez nich paszportów dyplomatycznych. „W warunkach pogorszenia stosunków z krajami UE i sankcji ze strony UE, USA i Japonii niewłaściwe posługiwanie się paszportami może doprowadzić do nieprzewidzianych następstw" – napisał przewodniczący Dumy w liście do deputowanych. Jeden z nielicznych opozycyjnych deputowanych Giennadij Gudkow nazwał to żądanie „poniżającym trendem do izolacji".