Wyborczy test dla Baracka Obamy

Opanowanie przez republikanów Senatu może zakończyć lewicowy eksperyment obecnego prezydenta USA.

Publikacja: 04.11.2014 13:14

Wyborczy test dla Baracka Obamy

Foto: AFP

Gospodarz Białego Domu nie ma nic do powiedzenia w dzisiejszych wyborach do Izby Reprezentantów i jednej trzeciej Senatu. Z najnowszych badań opinii wynika, że prezydent cieszący się zaledwie 40-proc. poparciem obywateli jest raczej obciążeniem dla swej partii niż przywódcą, który może pomóc jej kandydatom.

Nieprzypadkowo tylko jeden z kandydatów demokratów na senatora z Pensylwanii zaprosił prezydenta do udziału w swej kampanii. Nikogo to nie dziwi po niedawnym wystąpieniu prezydenta w Wisconsin. – Mimo oporu republikanów udało nam się stworzyć 10 milionów nowych miejsc pracy – tłumaczył Obama na jednym z wieców demokratów. Zebrani odpowiedzieli buczeniem. To coś całkiem nowego dla prezydenta.

– Gospodarka jest w dobrym stanie, ale panuje ogólne zniechęcenie Obamą. Zbyt wiele obiecał i jedyne, co zdołał zrealizować, to wywołująca kontrowersje w społeczeństwie reforma ubezpieczeń społecznych – tłumaczy „Rz" prof. Zbigniew Lewicki.

Wybory do Kongresu, zwłaszcza jeżeli odbywają się w połowie drugiej kadencji prezydenta, są w pewnym stopniu plebiscytem oceniającym jego dokonania, przy czym wyborcy nie mają już żadnych złudzeń i dają upust swej frustracji. W przypadku Baracka Obamy niezadowoleni są nie tylko robotnicy w Wisconsin, ale znacznie więcej obywateli. Na przykład Latynosi, których głosom zawdzięcza w dużej mierze swą prezydenturę. Mają za złe obecnej administracji, że mimo solennych obietnic nie nastąpiła żadna zasadnicza zmiana w polityce imigracyjnej ułatwiającej legalizację pobytu w USA.

Do tego dochodzi zaniepokojenie Amerykanów związane z zagrożeniami o charakterze globalnym. Lęk przed ebolą jest całkowicie realny. Nie bez znaczenia jest sytuacja na Bliskim Wschodzie i walka z dżihadystami z Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku. Wprawdzie polityka zagraniczna odgrywa marginalną rolę w kampaniach wyborczych w USA, ale jeśli chodzi o islamistów, jest inaczej, ponieważ Amerykanie po dawnemu obawiają się ataków terrorystycznych na własnym terytorium.

Czynniki te mają spore znaczenie w wyborze 435 członków Izby Reprezentantów. W zgodnej opinii obserwatorów nie należy się spodziewać zmiany układu sił w tej izbie. Partia Republikańska zwiększy w niej zapewne obecną przewagę nad Partią Demokratyczną wyrażającą się stosunkiem 233 miejsca do 199.

To właśnie w Senacie może dojść do zasadniczej zmiany układu sił. Z 36 podlegających elekcji miejsc w Senacie 21 należy teraz do demokratów. Czysto arytmetycznie mają więc więcej do stracenia, biorąc pod uwagę zniechęcenie obywateli do administracji Baracka Obamy. W dodatku trzech z demokratycznych senatorów: z Wirginii Zachodniej, Dakoty Południowej oraz z Montany, zrezygnowało z kandydowania w tych wyborach. Republikańscy kandydaci z tych stanów mają już w zasadzie zapewnione miejsca w Senacie.

Przy tym sześć miejsc w Senacie uważanych dotychczas za bastiony demokratów jest przedmiotem niezwykle zaciętej kampanii wyborczej. Wszystko jest więc możliwe w stanach: Arkansas, Iowa, Luizjana, Karolina Północna, Alaska i Kolorado. A dotychczasowa przewaga demokratów w Senacie ograniczała się do ośmiu senatorów, nie licząc dwu niezależnych. Bez przewagi w Senacie prezydentowi Obamie rządzić będzie jeszcze trudniej niż obecnie. Mało tego, republikanie będą w stanie zablokować środki finansowe na reformę ubezpieczeń społecznych.

Czy to koniec marzeń Obamy o nowym obliczu Ameryki? – Niekoniecznie. Paradoksalnie zwycięstwo republikanów wywrze na nich presję, aby przyjąć niektóre kompromisowe propozycje Obamy, który wykaże się większym pragmatyzmem –mówi „Rz" Willem Post, ekspert ds. USA z holenderskiego think tanku Instituut Clingendael. Przypomina, że obecny Kongres cieszy się poparciem zaledwie 12 proc. Amerykanów, którzy zarzucają swym reprezentantom wyjątkową bezczynność i indolencję. Republikanom powinno bardzo zależeć na zmianie tego wizerunku do następnych wyborów prezydenckich.

Nie brakuje też głosów, że gdyby jakimś cudem demokratom udało się utrzymać przewagę w Senacie, wszystko pozostanie po staremu. Amerykański parlament sam wyłączy się z gry, gdyż obie partie nie były gotowe do kompromisu w tak zasadniczych sprawach, jak: imigracja, prawo do posiadania broni czy zwalczanie nierówności społecznych w postaci Obamacare, czyli ubezpieczeń społecznych. O reformach państwa nie może być w tych warunkach mowy.

Barackowi Obamie pozostaje kontynuowanie obecnej praktyki rządzenia za pomocą dekretów. Kolejny prezydent może je więc z łatwością odwołać. – Obama przejdzie jednak do historii jako polityk, któremu udało się uniknąć najgorszego rozwoju sytuacji w konsekwencji kryzysu finansowego oraz doprowadzić do reformy ubezpieczeń społecznych – przekonuje „Rz" Josef Braml z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP).

Gospodarz Białego Domu nie ma nic do powiedzenia w dzisiejszych wyborach do Izby Reprezentantów i jednej trzeciej Senatu. Z najnowszych badań opinii wynika, że prezydent cieszący się zaledwie 40-proc. poparciem obywateli jest raczej obciążeniem dla swej partii niż przywódcą, który może pomóc jej kandydatom.

Nieprzypadkowo tylko jeden z kandydatów demokratów na senatora z Pensylwanii zaprosił prezydenta do udziału w swej kampanii. Nikogo to nie dziwi po niedawnym wystąpieniu prezydenta w Wisconsin. – Mimo oporu republikanów udało nam się stworzyć 10 milionów nowych miejsc pracy – tłumaczył Obama na jednym z wieców demokratów. Zebrani odpowiedzieli buczeniem. To coś całkiem nowego dla prezydenta.

Pozostało 85% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017