Około 7-tysięczny tłum pokazywał prezydentowi „czerwone kartki". Wstyd był o tyle większy, że Zemanowi towarzyszyli prezydenci Polski, Niemiec, Słowacji i Węgier. Także oni zostali trafieni, ale demonstranci pokazali oklaskami, że protest nie dotyczył zagranicznych gości.
Seria wpadek Zemana trwa już od objęcia przez niego urzędu w marcu 2013 r. Kilka razy zdarzyło mu się okazać nadmierne „zmęczenie" podczas oficjalnych okazji. Oburzenie wywołał na początku listopada, gdy w czasie udzielania wywiadu radiowego był najwyraźniej pod wpływem alkoholu, a do tego bez żenady przeklinał.
Gorzej, że zdarzyło mu się kilka sytuacji, których jako głowa państwa czeskiego powinien unikać. Co najmniej kilka razy krytycznie wypowiadał się o sankcjach nałożonych przez Unię Europejską na Rosję i potępiał władze w Kijowie. Latem obraził muzułmanów, sugerując, że źródła terroryzmu są w Koranie. Zirytował wielu Czechów, próbując umniejszać historyczną rolę Vaclava Havla.
Na głowę Zemana posypały się gromy komentatorów prasowych i polityków. Nawet socjaldemokratyczny premier Bohuslav Sobotka stwierdził, że „pan prezydent nie pomaga w kształtowaniu pozytywnego obrazu Czech za granicą".
Zeman najwidoczniej nie wziął sobie krytyki do serca. Jeszcze nie umilkły echa poniedziałkowej awantury, a urząd prezydenta poinformował o jego kolejnej inicjatywie. W styczniu Zeman chce zaprosić Władimira Putina – niemal zignorowanego na australijskim szczycie G20 – do Pragi. Okazją mają być obchody 70. rocznicy wyzwolenia hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Dlaczego obchody mają być organizowane w Pradze? Bo „pamięć o Holokauście to sprawa międzynarodowa". Natomiast w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji po raz kolejny uznał, że sankcje wobec Rosji są „nieuzasadnione".