Po wielu miesiącach dyskusji premierzy Finlandii Alexander Stubb i Estonii Taavi Roivas podpisali umowę w sprawie wspólnej budowy dwóch terminali LNG. Mają one powstać po dwóch stronach Zatoki Fińskiej, a połączyć je ma podmorski gazociąg o długości ok. 60 km pomiędzy fińską stacją przesyłową Inkoo a estońską Paldiski.
Całkowity koszt projektu ma wynieść mniej więcej pół miliarda euro, w tym rurociąg ma kosztować 200 mln euro. Finowie i Estończycy spodziewają się, że Unia Europejska pokryje nawet 75 proc. kosztów inwestycji. Wykonawstwo projektu zostanie prawdopodobnie powierzone mającej duże doświadczenie w podobnych projektach holenderskiej firmie Vopak.
Przedstawiony w lutym tego roku projekt od początku napotykał problemy. Najpierw w czerwcu Unia Europejska uznała, że nie jest on priorytetowy i na razie nie otrzyma wsparcia finansowego, które ma kluczowe znaczenie dla jego realizacji. Później kilkakrotnie dochodziło do odkładania decyzji z powodu rozbieżności między rządami Estonii i Finlandii dotyczącymi umiejscowienia większego z terminali, który dodatkowo ma pełnić też funkcję regionalnego węzła przesyłu gazu.
Do szybszego osiągnięcia porozumienia oba rządy skłoniło zaostrzenie sytuacji na Ukrainie i narastający konflikt Rosji z Zachodem. Mobilizująco na Helsinki i Tallin zadziałał też przykład Litwy, która niedawno uruchomiła pływający terminal LNG, i Polski, która buduje własny terminal. Zdanie zmieniła też Komisja Europejska, która włączyła fińsko-estoński projekt do tzw. III pakietu energetycznego.
Zarówno Finlandia, jak i Estonia znajdują się w grupie państw najbardziej narażonych na skutki znaczącego pogorszenia relacji gospodarczych z Rosją, zwłaszcza w odniesieniu do ich bezpieczeństwa energetycznego. – O ile jesteśmy w stanie uzupełnić ewentualne braki dostaw ropy naftowej czy węgla kamiennego, o tyle w przypadku gazu nasza zależność jest prawie całkowita – mówi „Rz" Antto Vihma, ekspert helsińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.