To Polak negocjował porozumienie Kuby z USA

- Stałem się pośrednikiem między USA a kubańskim reżimem w rozmowach o wznowieniu stosunków dyplomatycznych, bo wcześniej zdobyłem zaufanie syna Fidela Castro Antonia – mówi Przemysław Hauser, były ambasador Zakonu Maltańskiego

Aktualizacja: 19.12.2014 12:22 Publikacja: 19.12.2014 01:00

Ambasada USA w Hawanie

Ambasada USA w Hawanie

Foto: AFP

"Rzeczpospolita": W środę niespodziewanie ogłoszono koniec izolacji Hawany przez Waszyngton. Jak doszło do porozumienia o nawiązaniu stosunków dyplomatycznych między Kubą i Amerykanami? Podobno przełomem było spotkanie Franciszka z Barackiem Obamą w marcu w Rzymie.

Przemysław Hauser: Ta rozmowa to było postawienie kropki nad i. Inicjatywa wyszła ze strony kościelnej o wiele wcześniej. Punkt wyjścia to pielgrzymka Jana Pawła II na Kubę w 1998 r. Wtedy nastąpił pierwszy wyłom. Fidel Castro zdecydował się na wiele ustępstw, jak uznanie świąt Bożego Narodzenia, większa swoboda wyznania. Ale zrobił to nie dlatego, że jako były uczeń szkoły jezuickiej jest ukrytym katolikiem. Powody były czysto pragmatyczne, Castro widział w Kościele dobrego pośrednika w doprowadzeniu do odprężenia ze Stanami Zjednoczonymi.

Kościół rzeczywiście podjął się takiej roli?

Aktywność dyplomacji watykańskiej była od tego momentu ogromna, w szczególności nuncjusza na Kubie od 2007 r. Giovanniego Angela Becciu, który został później zastępcą sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej. Kluczową rolę w tym procesie odegrał również arcybiskup Bostonu Sean Patrick O'Malley, kapucyn i jeden z faworytów ostatniego konklawe, oraz Thomas Wenski, z pochodzenia Polak, wówczas arcybiskup Orlando, a dziś Miami, największego ośrodka kubańskiej diaspory w USA. Jako ambasador Zakonu Maltańskiego na Kubie wielokrotnie ich u siebie gościłem. A po stronie amerykańskiej ważną rolę odegrał ówczesny szef sekcji interesów USA w Hawanie Jonathan D. Farrar, żarliwy katolik, co w Departamencie Stanu zdarza się rzadko.

Był pan pośrednikiem w tych kontaktach?

Trzeba zrozumieć jedną rzecz: na Kubie nie zapadają żadne istotne decyzje bez zgody braci Castro. W 2008 r. udało mi się nawiązać bliski kontakt z ich rodziną, a w szczególności z jednym z  synów Fidela Antoniem, lekarzem medycy, człowiekiem bardzo otwartym, który jako wiceszef światowej federacji baseballu na przemian organizował mecze reprezentacji Kuby i USA w Hawanie i Stanach. Nasze relacje były na tyle bliskie, że gościłem go nawet w Polsce wraz z jednym z jego braci na Euro 2012. Antonio ma pełne zaufanie ojca. W ten sposób stałem się pasem transmisyjnym między Amerykanami a Fidelem Castro. Po kilku gestach z mojej strony on także uznał, że jestem człowiekiem wiarygodnym.

Dlaczego Fidelowi zależało na porozumieniu z Amerykanami?

Kluczowym momentem była śmierć Hugo Chaveza w ubiegłym roku. Stało się jasne, że Wenezuela nie będzie wiecznie finansować Kuby właściwie darmowymi dostawami ropy, że trzeba się przygotować na wielki kryzys gospodarczy, uprzedzić go. Bliższa współpraca gospodarcza z USA taki kryzys może bardzo złagodzić: gdy przyjechałem na Kubę w 2007 r., między Miami a Hawaną był tylko jeden bezpośredni lot dziennie, gdy wyjeżdżałem cztery lata później, było ich już dziewięć. To daje pojęcie, jak bardzo ta współpraca może się rozwijać. Ale Fidel jest też bardzo ideowy, w sprawie utrzymania obecnego reżimu nie ustąpił na krok. Takie ustępstwo w końcówce jego życia wyglądałoby z jego punktu widzenia na porażkę. Dlatego nawiązanie stosunków, które zerwali Amerykanie, przedstawia jako wielki triumf rewolucji, dowód, że do końca nie uległ presji Waszyngtonu.

Skoro reżim pozostaje bez zmian, dlaczego Kościół podjął się tej mediacji?

Przede wszystkim ze względów humanitarnych. Przedstawiciele Kościoła chcieli uzyskać dostęp do kubańskich więźniów, a później wywalczyć dla nich wolność. Na wiarygodność samych hierarchów kubańskich nie miało to większego wpływu, oni w te negocjacje nie byli włączeni, bo są zbyt blisko powiązani z władzą. Na przełomie 2009 i 2010 roku po raz pierwszy doszło do uwolnienia wielu więźniów, pod warunkiem wyjazdu z rodzinami z Kuby, ale z prawem do zachowania majątku. Kolejnym sukcesem była pielgrzymka Benedykta XVI w marcu 2012 r.

A Amerykanie? Czemu im zależało na odprężeniu?

Barack Obama obiecał to już w kampanii wyborczej w 2008 r., ale potem sprawę zawiesił, zapewne aby nie stracić głosów kubańskiej diaspory w USA w czasie reelekcji. Teraz dopiął swego, bo widzi, że pół wieku zamrożenia stosunków z Kubą okazało się nieskuteczne, reżim się nie zmienił. A jednocześnie biznesmeni z Hiszpanii, Włoch, Francji czy Niemiec robią wielkie interesy na Kubie, podczas gdy Amerykanów tam nie ma. No i porozumienie z Kubą znacznie ułatwi działanie Waszyngtonu w pozostałych krajach Ameryki Łacińskiej.

—rozmawiał Jędrzej Bielecki

"Rzeczpospolita": W środę niespodziewanie ogłoszono koniec izolacji Hawany przez Waszyngton. Jak doszło do porozumienia o nawiązaniu stosunków dyplomatycznych między Kubą i Amerykanami? Podobno przełomem było spotkanie Franciszka z Barackiem Obamą w marcu w Rzymie.

Przemysław Hauser: Ta rozmowa to było postawienie kropki nad i. Inicjatywa wyszła ze strony kościelnej o wiele wcześniej. Punkt wyjścia to pielgrzymka Jana Pawła II na Kubę w 1998 r. Wtedy nastąpił pierwszy wyłom. Fidel Castro zdecydował się na wiele ustępstw, jak uznanie świąt Bożego Narodzenia, większa swoboda wyznania. Ale zrobił to nie dlatego, że jako były uczeń szkoły jezuickiej jest ukrytym katolikiem. Powody były czysto pragmatyczne, Castro widział w Kościele dobrego pośrednika w doprowadzeniu do odprężenia ze Stanami Zjednoczonymi.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rorsji z Ukrainą. Dzień 885
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 879
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 873
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 872
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 870