Reklama

Krowa zmienia pogląd

Unijny rynek mleka po ponad trzech dekadach pożegnał się z kwotami mlecznymi. Polska zwiększy produkcję, a to może skłaniać do łączenia sił w walce o odległe rynki.

Aktualizacja: 12.04.2015 13:44 Publikacja: 11.04.2015 18:00

A gdyby tak się z kimś skonsolidować…

A gdyby tak się z kimś skonsolidować…

Foto: 123RF

Gdyby można było cofnąć czas, Leszek Olszewski, 40–letni rolnik z Białowieżyna w województwie kujawsko–pomorskim, nie postawiłby na mleko. Wybrałby warzywa albo zboża, bo nikt nie kazałby mu płacić za to, że z powodu urodzaju wyprodukował ich więcej niż zazwyczaj. A tak puszczają mu nerwy, bo grozi mu ponad 300 tys. zł kary za przekroczenie kwoty mlecznej. – Nawet jeżeli spłata będzie rozłożona na trzy lata, miesięcznie wychodzi prawie 10 tys. zł. To przecież niewyobrażalna kwota – martwi się Olszewski. Rolników, którzy tak jak on zostaną ukarani za przekroczenie kwot mlecznych w sezonie 2014/2015, jest w Polsce ponad 1 tys. W sumie wg aktualnych szacunków będą musieli zapłacić blisko 700 mln zł, najwięcej w ciągu 11 lat obowiązywania w Polsce limitów mlecznych.

Kolejnego rekordu już na szczęście nie pobiją: 1 kwietnia, po ponad trzech dekadach, UE odeszła od limitowania produkcji mleka. Skorzystają na tym najwięksi i najbardziej aktywni rolnicy – oni bowiem mogą szybko zwiększyć wydajność swoich gospodarstw. Bank BGŻ szacuje, że w najbliższych pięciu latach skup mleka w Polsce może się zwiększyć nawet o jedną piątą. Do tej pory roczna kwota mleczna Polski wynosiła ok. 10 mld kg. Dawało nam to szóste miejsce w UE, za Niemcami, Francją, Wielką Brytanią, Holandią i Włochami. Po uwolnieniu rynku mamy szanse przesunąć się na trzecią pozycję pod względem ilości mleka dostarczanego do przetwórstwa. – Włochy, tak jak pozostałe południowe kraje UE, będą raczej odchodzić od produkcji mleka. Ograniczać ją będą najprawdopodobniej także Wielka Brytania oraz kraje skandynawskie – uważa Marta Skrzypczyk, analityk Banku BGŻ. Niemiec i Francji nie wyprzedzimy, bo tak jak my mają możliwości, by zwiększyć produkcję mleka. Groźnym konkurentem Polski stanie się Irlandia, gdzie skup mleka może pójść w górę nawet o połowę. – Po zniesieniu kwot zwiększy się konkurencja na rynku. Podołają jej gospodarstwa, które zwiększą efektywność i obniżą koszty – uważa Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity, czołowej firmy mleczarskiej w Polsce.

Tekst pochodzi z Bloomberg Businessweek Polska

Sieci próbowały zarzucić u nas firmy niemieckie, francuskie, holenderskie, a nawet chińskie. Bez większych rezultatów.

A to oznacza konsolidację w mleku. I to na kilku poziomach. Poziom pierwszy: producenci mleka. – Za 10 lat w Polsce może pozostać nie więcej niż 100 tys. gospodarstw mlecznych. Dziś ich liczba przekracza 350 tys. – mówi Marta Skrzypczyk. Szanse na przetrwanie mają gospodarstwa liczące co najmniej 20 krów. Mniejsze muszą zwiększyć liczbę zwierząt albo wypadną z rynku. Większa rzeka mleka, która popłynie w Polsce, stwarza także szanse na dalszy rozwój najbardziej aktywnych firm mleczarskich. To drugi poziom konsolidacji. Wiele przedsiębiorstw przetwarzających biały surowiec ma wciąż 20–30 proc. niewykorzystanych mocy produkcyjnych. W efekcie przyspieszyć powinien eksport produktów z polskiego mleka, który tylko w 2014 roku poszedł w górę o 11 proc., do ponad 1,8 mld euro. Jest to możliwe tym bardziej, że ceny zakupu surowca są u nas nadal o blisko 15 proc. niższe od średniej unijnej. – Mocną stroną naszej branży mleczarskiej jest nie tylko spora różnica cen, ale również tańsza niż na Zachodzie siła robocza – mówi Edward Bajko, prezes Spomleku. – Nie zdziwiłbym się więc, gdyby przejęciem polskich zakładów interesowali się inwestorzy z zagranicy. To dla nich bardziej opłacalne niż budowa przetwórni od zera, bo zapewnia im dostęp do surowca – uważa.

Reklama
Reklama

Polska jest potencjalnie łakomym kąskiem dla poszukujących surowca Niemców. Za Odrą czołowymi graczami są DMK, Müller i Hochwald. Ale osoby z branży mówią, że sieci próbowały zarzucić u nas firmy francuskie, holenderskie, a nawet chińskie, jednak bez większych rezultatów.

350 tys. Tyle gospodarstw w Polsce produkuje mleko. To nadal dużo, mimo że ich liczba w ostatnich kilkunastu latach spadła ponaddwukrotnie. W UE więcej gospodarstw mających krowy mleczne jest tylko w Rumunii.

Dlaczego tak atrakcyjny biznes odprawiał dotąd zagraniczny kapitał z kwitkiem  Odpowiedź przynosi struktura rynku. Dziś blisko 70 proc. z ok. 180 zakładów przetwarzających mleko to spółdzielnie. O ich przyszłości decydują rolnicy, którzy są ich udziałowcami. – Nie sądzę, aby zgodzili się na wejście zagranicznego inwestora, obawiając się, że stracą gwarancję zbytu, która jest dla nich najważniejsza – uważa Waldemar Broś, prezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich.

Marta Skrzypczyk przypomina, że poprzednio nasz rynek znalazł się na celowniku zagranicznych graczy pod koniec lat 90., kiedy było wiadomo, że Polska wejdzie do UE. – Sukces odnieśli nieliczni. Wyjątkiem jest Danone – mówi ekonomista Banku BGŻ. – Nie brakuje też takich firm jak Campina czy Yoplait, które zrezygnowały z produkcji w Polsce – dodaje. Zakład produkujący mozzarellę w Gościnie sprzedała również szwedzko–duńska Arla. W 2011 roku kupiła go od niej polska grupa Polmlek należąca do Andrzeja Grabowskiego i Jerzego Boruckiego. Na rozpoczęcie produkcji w naszym kraju nie zdecydował się także niemiecki Müller. – Polski rynek jest bardzo konkurencyjny. Mocną pozycję mają na nim produkty pod krajowymi markami, które są tańsze od globalnych – wyjaśnia Marta Skrzypczyk. – Barierą dla zagranicznych firm, które przed laty próbowały zdobyć u nas mocną pozycję, była także mała popularność jogurtów, deserów mlecznych czy bardziej niszowych serów – uważa.

Kwoty mleczne podtrzymywały to rozdrobnienie. Niedobór surowca sprawiał, że przetwórnie chętnie kupowały mleko nawet od małych gospodarstw, mimo że oznaczało to dla nich np. wyższe koszty transportu. W efekcie jeszcze do niedawna 80% gospodarstw miało nie więcej niż dziewięć krów. Teraz mali gracze stracą dostęp do rynku. Za 10 lat ubędzie 100 tys. gospodarstw.

Dalsza koncentracja przetwórstwa mleka w Polsce będzie najprawdopodobniej przebiegać tak jak do tej pory, a więc pod znakiem łączenia się zakładów z rodzimym kapitałem. Zdania na temat tego, czy likwidacja kwot przyspieszy ten proces, są podzielone. – Uwolnienie rynku mleka nie wywoła fali fuzji. Do przyspieszenia konsolidacji może dojść tylko wtedy, gdy branża mleczarska będzie musiała stawić czoło naprawdę głębokiemu kryzysowi – uważa Edward Bajko, szef Spomleku. A na to się nie zanosi. – Popyt na mleko może się zwiększać na świecie jeszcze co najmniej 20 lat, zanim będą widoczne efekty rozwijania własnej produkcji w takich krajach jak np. Chiny. To sprawia, że mimo przejściowego spadku po zniesieniu kwot ceny mleka powinny się utrzymać na dość wysokim poziomie – mówi Marta Skrzypczyk.

Reklama
Reklama

Zdaniem szefa Spomleku dla kondycji finansowej i konkurencyjności polskiego mleczarstwa lepsze niż łączenie się spółdzielni byłoby zamknięcie mniejszych zakładów i przejęcie ich udziałów rynkowych przez najmocniejsze przetwórnie. Bo, jak zaznacza, bez ostrego cięcia niewiele się zmieni. – Duże rozdrobnienie przetwórstwa mleka w Polsce nie jest problemem, podobnie sytuacja wygląda we Włoszech czy Francji – uważa Marta Skrzypczyk. – Brakuje nam natomiast naprawdę dużych graczy, którzy z powodzeniem mogliby konkurować z największymi w UE. Łączne udziały trzech czołowych firm w naszym kraju wynoszą ok. 30 proc. W Holandii czy Danii są ponad trzy razy większe – zaznacza analityk BGŻ.

Kto mógłby zostać naszym mlecznym czempionem? Kandydatem na potentata jest firma, która powstałaby z połączenia Mlekpolu i Mlekovity. Wówczas miałaby ponad 7 mld zł przychodów i jedną piątą polskiego rynku mleka. O fuzji między największymi spółdzielniami mówi się od lat. Mało kto w nią jednak wierzy. – Połączenie byłoby dobrym posunięciem. Jest jednak mało prawdopodobne, jeśli weźmiemy pod uwagę ambicje obu prezesów [na czele Mlekpolu stoi Edmund Borawski – red.] – mówi nam osoba związana z branżą mleczarską.

Prezes Mlekovity Dariusz Sapiński przyznaje, że w grę wchodzą różne opcje. Na razie jednak nie myśli o fuzjach, bo woli się skupić na inwestycjach w 14 zakładach należących do Mlekovity. W tym roku wyda na nie 110 mln zł. – Chcemy być gotowi na przetworzenie większej ilości mleka, która już wkrótce trafi na rynek – mówi Sapiński.

Tylko mali rolnicy mogą krótkoterminowo cieszyć się ze zmiany unijnej polityki. Średni i więksi mają za to wiele żalu. – Kwoty miały stabilizować rynek, ale nie spełniły swojej roli. Byłoby inaczej, gdyby w Unii obowiązywały ceny gwarantowane za mleko wyprodukowane w ramach limitów – zaznacza Leszek Olszewski.

Kwoty mleczne nie zadziałały, bo Europa jest zaledwie częścią globalnego rynku. I to właśnie on, a nie Wspólnota, decyduje o popycie na mleko i jego cenach. – Wprowadzając kwoty, Bruksela nie spodziewała się, że konsumpcja mleka na świecie zwiększy się aż tak bardzo – wyjaśnia Marta Skrzypczyk. W ostatnich 20 latach średnie spożycie mleka i przetworów w Chinach urosło z 5 do 27 kg na osobę. Natomiast w Afryce Północnej czy Azji Południowo–Wschodniej ssanie na mleko (przede wszystkim sproszkowane) było na tyle duże, że szansę na rozwój eksportu miały zarówno UE, jak i kraje Oceanii czy Ameryki Południowej, gdzie produkcja jest tańsza. Jednocześnie produkcja mleka jest zależna od pogody, a sytuacja polityczna w krajach, które kupują go najwięcej, bywa niestabilna. W dużym stopniu do spadku jego cen w drugiej połowie ubiegłego roku przyczyniła się Rosja, która w sierpniu 2014 roku wprowadziła embargo m.in. na unijne mleko i przetwory. To sprawiało, że okres hossy w branży skończył się szybciej, niż spodziewali się nasi zwiększający produkcję rolnicy.

Kary za przekroczenie kwot zapłacą głównie ci, którzy w poprzednich latach zainwestowali w gospodarstwa. Leszek Olszewski 20 lat temu startował z siedmioma krowami. Dziś ma ich 100. Aby rozwinąć produkcję, wziął 500 tys. zł dotacji unijnych. Z tego, biorąc pod uwagę cały okres kwotowania, ponad 400 tys. zł zwróci do Brukseli pod postacią kar za przekroczenie limitów. – To chore, tym bardziej że tacy producenci jak ja zachęcani byli do korzystania z dotacji – oburza się rolnik z Białowieżyna.

Reklama
Reklama

Jednym słowem: Konsolidacja w coraz silniejszej polskiej branży mlecznej będzie raczej powolna i bez udziału zagranicznego kapitału.

Zlecenie z Polski, wykonawcy z Ukrainy - czytaj więcej o tym, co znajduje się w książce

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1383
Świat
„Rzecz o geopolityce”: Sojusz Chin i Rosji. Operacja USA na Karaibach
Świat
W poniedziałek w Londynie pilny szczyt w sprawie Ukrainy
Świat
Sarkofag nad reaktorem w Czarnobylu nie chroni już przed promieniowaniem
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1381
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama