Ostatnie godziny szczytu w łotewskiej stolicy przewodnicy Rady Europejskiej Donald Tusk spędził próbując przekonać Azerbejdżan i Białoruś do wspólnego potępienia okupacji Krymu. O tym rozmawiał nawet przez telefon z autorytarnym azerskim prezydentem Ilhamem Alijewem. Ale bez skutku.
- To są kraje, których bezpieczeństwo jest uzależnione od Rosji. Są wręcz steroryzowane przez Kreml - tłumaczy "Rz" Elmar Brok, przewodniczący komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego.
W ten sposób Moskwa uzyskała jednak bezpośredni wpływ na treść deklaracji w Rydze bo jej przyjęcie wymagało jednomyślnego poparcia wszystkich krajów wspólnoty.
- My to przewidzieliśmy próbując wprowadzić zindywidualizowane podejście do każdego kraju Partnerstwa - próbował tłumaczyć Donald Tusk.
Gdy mowa o Krymie i Sewastopolu, wyłącznie Unia określa w deklaracji swoje stanowisko podkreślając, że aneksja obu terytoriów przez Rosję jest nielegalna. Brak poparcia dla takiego stanowiska przez kraje Partnerstwa powoduje jednak, że pusto brzmią inne stwierdzenia szczytu, w tym o wspólnym promowaniu "demokracji, rządów prawa i podstawowych wolności i norm prawa międzynarodowego".